Niezależny autorski portal internetowy poświęcony kulturze i sztuce miasta i regionu, na bieżąco monitorujący to, co w kulturalnej trawie piszczy.​

Niezależny autorski portal internetowy poświęcony kulturze i sztuce miasta i regionu, na bieżąco monitorujący to, co w kulturalnej trawie piszczy.

Ośrodek Praktyk Artystycznych w Rudzie Kameralnej
Nowa siedziba Teatru Nie Teraz

PARTNER MEDIALNY

ZAPOWIEDZI | PATRONAT MEDIALNY

Każdemu z Was
oraz Waszym bliskim

wszelakości dobrej a Bożej
życzy Tarnowski Kurier Kulturalny
razem z Teatrem Nie Teraz
w czas WIELKIEJ NOCY
Anno Domini 2024

______________________________

MALOWANE SŁOWEM

Malowane przez: Tomasza Habiniaka

Wiersze autorstwa: Ryszarda Smagacza

REDAKTOR NACZELNY

* * *

 

już

wieczór

 

kończę

kolejny

wiersz

 

chociaż

wciąż

 

stoję

w

progu

 

Ryszard S.

______________________________

* * *

 

nie

recytuję

już

 

swoich

wierszy

 

pod

pomnikiem

Mickiewicza

 

teraz

słuchają

mnie

 

jeno

brzozy

i

ikony

 

z nich

czerpię

siłę

 

na

dalszy

bochen

czasu

 

Ryszard S.

______________________________

Panie

 

nie

dopuść

by

moje

słowa

przerastały

twoją

prawdę

 

Ryszard S.

______________________________

Wahadło

 

wiersz

to taniec

            z

chaosem

w

którym

panuje

porządek

—————————–

wiersze

pisuję

sam

      nie

wiem

jak

i

dopiero

gdy

powstaną

widzę

com

uczynił

———————————

poeta

zawsze

stoi

w

punkcie

wyjścia

co

wcale

          nie

wyklucza

między

planetarnych

rajz

 

Ryszard S.

______________________________

globalna

pandemia

 

ubrała

           nas

w kagańce

na twarzy

i

ostęplowała

nam

         dusze

a

chorzy z

urojenia

lekarze

zamiast

leczyć

wypisują

akty

      zgonu

 

Polska

jeszcze

się broni

 

niczym

Reduta

Ordona

 

przed

           tą

bolszewicką

zarazą

i

nie zginie

póki

          my

żyjemy

 

Ryszard S.

______________________________

* * *

 

jestem

starym 

człowiekiem

 

który woli

 

czytać

i

myśleć

 

pisać

i

milczeć

 

inaczej

 

niż

       nasze 

covidowe

dzieci

 

dla

których

nie ma

      przed

         i po

 

jest teraz



________________________



zaszczep

dziecku

 

bojaźń 

bożą

 

nie

preparat

 

Ryszard S.

______________________________

Poprzedni
Następny

______________________________

Perun:

Z premedytacją nie oglądam TV.

Telewizor u mnie siedzi w pudle już piąty rok. W ten wyjazdowy weekend miałem przykrą przyjemność zapoznać się z repertuarem różnych stacji korzystając z zastanego odbiornika TV. Po takiej przerwie dostrzega się znaczące różnice i niestety regres kultury.
To, co zobaczyłem i posłuchałem tak bardzo mnie przeraziło i tak bardzo mną wstrząsnęło, że obawiam się, że nie dam rady opisać tego odczucia. Przestraszyłem się zdając sobie sprawę z tego jaka masa rodaków jest karmiona szambem.
Do tej chwili mam wykrzywione usta z wielkim niesmakiem po obejrzeniu fragmentów programów informacyjnych, a także popularno-rozrywkowych. To jest kompletne dno szambowozu!!!
Dziennikarze – błaźni, aroganci, klakierzy i ignoranci, którzy kilkadziesiąt lat temu nie zdaliby matury.
Politycy “polemizujący” w TV – takie typy spotykaliśmy w XX wieku w zieleni miejskiej lub w PGR-ach.
Naukowcy – kilku karierowiczów żądnych kasy za udział w reklamach.
Ludzie kultury i sztuki – kompletny brak.
Gdzie się podziały programy, w których wykształceni, z nieprzeciętną inteligencją, kulturalni redaktorzy dawali wzór szlachetnej osobistej i społecznej postawy? Gdzie wywiało autorytety – ludzi nauki, kultury i sztuki?
W zamian mamy głupkowate seriale lub programy, w których zestaw nieokrzesanych prymitywnych i wulgarnych osób, siedząc na kanapie przed TV, żłopiąc piwo i pierdząc, mówi- “ocenia”, co jest fajne, a co niefajne, kształtuje opinię widzów. Ogląda ich podobno 70-90% społeczeństwa, które ma teraz potwierdzenie, że to jak żyją i jak się zachowują jest w porządku (jest OK i COOL!).
SKANDAL!!!  SKANDAL!!!   SKANDAL!!!
Misja kulturalna programów telewizyjnych rozmyła się gdzieś już dawno temu i nie wiadomo, czy powróci.
Jest zgoda społeczeństwa na to wszystko.
Najważniejsze w państwie osoby muszą znać ten stan rzeczy – aprobują to nie wyrażając jakiegokolwiek sprzeciwu.
Ludzie – zróbmy coś z tym, bo intelekt naszego narodu umiera na naszych oczach i na nasze życzenie!
Jesteśmy otumaniani repertuarem TV oraz coraz większą ilością dostępnego oficjalnie i legalnie alkoholu (dorosłe i mądre osoby korzystają z umiarem, ale ile takich jest? Albo ta młodzież popisująca się przed rówieśnikami?)
Jak kiedyś kolonizatorzy rozpijali rdzennych mieszkańców Ameryki, tak dziś poprzez alkohol i tragiczny poziom intelektualny programów morduje się bezkrwawo Polaków!
Alkohol sprzedawany na stacjach benzynowych!!!
To świadectwo NARODOWEGO KRETYNIZMU, UPODLENIA I PONIŻENIA, którego doczekaliśmy się w XXI wieku.
Do tego dochodzi skrajnie fatalna polityka wewnętrzna i zewnętrzna rządu, która doprowadziła do tego, że Polacy są skłóceni nawet ze swoimi najbliższymi, a żaden z sąsiadów już nas nie lubi.
Rzucą jeszcze więcej kiełbasy na grilla, puszek piwa i małpeczek w popularnych sklepach, pokażą w TV zawody pływackie w moczu i będzie można podzielić się Polską jak resztką kilkudniowej pleśniejącej pizzy!!!
Kulturalna Polsko gdzie jesteś?!
Mądry Polaku przed szkodą gdzie jesteś?!
P.S.
Pominąłem opis kilku programów.
To się w głowie nie mieści, to nie przechodzi przez usta, ani przez klawiaturę.
O mechanizmach manipulacji też nie wspominam. To zagrożenie jest/powinno być dla wszystkich oczywiste.
Niezmiennie polecam lekturę – Gustav le Bon, “Psychologia tłumu”

Piotr Barszczowski (fb)

BOŻENA KWIATKOWSKA przedstawia swoje obrazy i wiersze

O TYM I OWYM 229

Dekalog Polaka

“…Jam jest Polska, Ojczyzna twoja, ziemia Ojców, z ktorej wzrosłeś.

Wszystko, czymś jest,
po Bogu mnie zawdzięczasz.

 

1. Nie będziesz miał ukochania
 ziemskiego nade mnie.

2. Nie będziesz wzywał imienia Polski
 dla własnej chwały,
 kariery albo nagrody.

3. Pamiętaj, abyś Polsce oddał bez wahania
 majątek, szczęście osobiste i życie.

4. Czcij Polskę, Ojczyznę twoją,
 jak matkę rodzoną.

5. Z wrogami Polski walcz wytrwale
do ostatniego tchu, do ostatniej kropli
krwi w żyłach twoich.

6. Walcz z własnym wygodnictwem i tchórzostwem.
Pamiętaj, że tchórz nie może być Polakiem.

7. Bądź bez litości dla zdrajców
imienia polskiego.

8. Zawsze i wszędzie śmiało stwierdzaj,
że jesteś Polakiem.

9. Nie dopuść, by wątpiono w Polskę.

10. Nie pozwól, by ubliżano Polsce,
poniżając Jej wielkość i Jej zasługi,
Jej dorobek i Majestat.

 

Będziesz miłował Polskę
pierwszą po Bogu miłością.
Bedziesz Ją miłował więcej
niż siebie samego”.

Zofia Kossak-Szczucka

PITAVALE - 113

wg. Jerzego Reutera

Miłość w teatrze

To nie tylko sceniczne dramaty, pisane przez wielkich dramaturgów, to także zwykła proza życia, schowana gdzieś głęboko za tajemniczymi kulisami, w garderobach, pracowniach i emocjach, jakże ważnych dla każdego artysty. To raczej zrozumiałe, że życie na scenie musi przenosić się gdzieś głębiej i odciskać swoje piętno na dniu codziennym uczestników tego niecodziennego dell`arte. Pan elektryk z tarnowskiego teatru był młodym i bardzo przystojnym mężczyzną, a mało tego, był nad wyraz ambitny i rządny wejścia na scenę w jakiejś wyrazistej pozie, by zaimponować wszystkim. Jednak pozostałoby to w sferze nocnych marzeń, gdyby do naszego teatru nie została zatrudniona młoda, tuż po studiach, piękna aktorka. A byla tak powabna, że skupiała na sobie gorący wzrok wszystkich mężczyzn i zadrosne spojrzenia kobiet. Elektryk – tak go nazwiemy, by nie urągać jego pamięci – zakochał się od pierwszego wejrzenia, co było zawsze widoczne na oświetlanej przez niego scenie i rozpoczął powolne eksponowanie przed wybranką swoich wdzięków.

Pitaval 113

Bożena Kwiatkowska część III

czyli

Początki drogi muzycznej.

 

To kobieta, która urodziła się z batutą w dłoni… To jedna z najbardziej wyrazistych osobowości tarnowskiej kultury, o iście renesansowych horyzontach, kobieta instytucja, a przy tym osoba bardzo ciepła i wrażliwa, emanująca zda się niespożytymi siłami witalnymi. Pisze wiersze, maluje i haftuje, uczy i studiuje, ale przede wszystkim komponuje i dyryguje. Kilka lat temu obchodziła jubileusz 50-lecie pracy pedagogicznej i 30-lecie pracy dyrygenckiej. Poniżej publikujemy trzecią część wspomnień pani Bożeny Kwiatkowskiej, będącą także ważnym uzupełnieniem kulturalnej historii naszego miasta, redakcyjnie opracowanych przez red. Aleksandrę Pisz.

 

Jak już wspomniałam – mówi pani Bożena, wcześniej, szkołę muzyczną podstawową, która trwała wtedy siedem lat, skończyłam w cztery lata. Brałam udział w różnych eliminacjach pianistycznych w Krakowie i Nowym Sączu, bo tylko w tych dwóch miastach po wojnie było zainteresowanie młodymi talentami, przynajmniej tutaj – na południu Polski. Następnym etapem było Liceum Muzyczne w Krakowie. Edukacja moja trwała w Krakowie tylko rok. Bardzo dużo nauki, nie radziłam sobie z przedmiotami ścisłymi, chociaż z muzycznych i fortepianu byłam bardzo dobra. Sięgając do moich pamiętników z tamtego okresu, którego zapiski robiłam wtedy codziennie, wynika, że nie tylko problemy z nauką były wtedy na pierwszym planie. Kilkugodzinne ćwiczenie co dzień na fortepianie zabierało mi bardzo dużo czasu. Nie bez znaczenia było też wchodzenie w świat artystyczny muzyków i plastyków, którzy zapełniali wtedy bursę przy ulicy Błonie w Krakowie. Bardzo szybkie wchodzenie w “dorosłość” (w niepełnym tego słowa znaczeniu bynajmniej) w świecie plastyków i muzyków, dosyć swobodny styl, tak zwane “potańcówki” w internacie, pierwsze próby stylizacji makijażu, pierwsze zauroczenia płcią przeciwną, pierwsze miłości, sympatie, prywatki (jakże niewinne w tamtym czasie), i bystra obserwacja świata. Zachwyty przyrodą, otaczającym światem, otaczającymi mnie ludźmi… I próby malowania, a raczej szkicowanie ołówkiem. Wtedy też powstał pierwszy mój autoportret, rysowany ołówkiem na lekcji w Liceum Muzycznym w oknie klasowym. Pierwsze próby szkicowania powstały podczas wakacji (np. zamek w Malborku). Niestety nie zachowały się żadne. Ojciec nie dostrzegł wtedy ani moich uzdolnień plastycznych, ani literackich. W ogóle mało było uwagi ze strony rodziców moim rozwojem psychofizycznym głównie. Artystycznym też niezbyt wiele. Następną dziewiątą klasę, po ukończeniu ósmej w Liceum Muzycznym, kontynuowałam w Tarnowie w III LO przy ulicy Brodzińskiego.

 

Moim wychowawcą był wtedy Artur Elżlakowski. Nie miałam lekcji fortepianu prywatnie, na które na pewno stać by było ojca, który świetnie zarabiał. Moje zdolności grania były potrzebne ojcu tylko w charakterze akompaniatora dla chóru Harmonia.

 

Jeździłam z chórem na wszystkie konkursy i festiwale. Chór Harmonia zajmował wtedy czołowe miejsca. Ja, tak jak dawniej, z reguły chowałam się za kurtyną, żeby nikt mnie nie widział.

Wtedy pojawiła się szansa na pokazanie moich umiejętności wokalnych. Śpiewałam na uroczystościach w placówkach, w których ojciec prowadził chóry i zespoły. Przez chwilę nawet śpiewałam amatorsko z zespołem Niebiesko-Czarni na konkursie Młodych Talentów. Moje popisy wokalne nagradzane brawami i ogólnymi stwierdzeniami, że mam wspaniały głos i że pewnie zrobię karierę, kończyły się na widowni. Nie przyszło nikomu do głowy wykorzystać następnego talentu muzycznego, jakim był mój piękny alt. Dopiero w wieku szesnastu lat, a może trochę później, babcia Stanisława zaczęła mnie uczyć śpiewu solowego, mówiąc, że mam głos ustawiony przez naturę – z naturalną wibracją i piękną barwą. Niestety babcia zachorowała gdy miałam dziewiętnaście lat i na tym zakończyła się moja edukacja wokalna. Dalsze kilka lat, to była moja “cisza muzyczna” (chociaż wtedy zdarzało się, że uczyłam kogoś gry na fortepianie). Nie miałam czasu ćwiczyć, ponieważ wyszłam za mąż za Jerzego Kwiatkowskiego i urodziłam syna Ireneusza. W międzyczasie ukończyłam Studium Nauczycielskie w Tarnowie na kierunku wychowania muzycznego. Miałam wtedy lekcje z profesorem Ciążyńskim w Krakowie, który stwierdził, że jestem najlepszą jego studentką. Proponował mi Wyższą Szkołę Muzyczną w Krakowie (wtedy tak się nazywała dzisiejsza Akademia Muzyczna). Miałam wziąć 10 lekcji u słynnego profesora Sztompki. Jedna lekcja kosztowała u niego 500 zł. Już nie pamiętam jaka to była kwota w tamtych latach, niemniej jednak było to bardzo dużo pieniędzy, bo to była końcówka lat 60., ale ojca stać było, aby otworzyć mi drogę na wydział instrumentalny na fortepian. Stwierdził jednak, że nie widzi potrzeby, aby wydawać tak wielką sumę pieniędzy na mnie. W ten sposób droga moja została zamknięta. Ale myśl o próbie dalszego kształcenia nie opuszczała mnie jednak.

 

Kontynuując formę reminiscencji moich lat pracy w poszczególnych placówkach – najpierw skupię się na samych początkach mojej pracy zawodowej, czyli jeszcze przed ukończeniem Studium Nauczycielskiego. Pisałam już, że pracowałam, jak ojciec, w dwóch-trzech placówkach kulturalnych prowadząc poszczególne zespoły i solistów. Moja praca pedagogiczna to były wtedy stanowiska instruktora muzycznego. Bardzo szybko zdobyłam takie zaświadczenie tzw. Drugiej Grupy Instruktorskiej. Miałam wtedy niespełna dwadzieścia lat. Jeszcze wcześniej były jakieś zespoły, które prowadziłam okolicznościowo. Od trzynastego do osiemnastego roku życia byłam akompaniatorem w chórze, a po drodze uczyłam jeszcze małe dzieci lekcji fortepianu. Jako młodocianą nikt nie wynagradzał mnie za moją pracę. Myślę teraz, że ojciec powinien jakoś drobnym kieszonkowym wynagradzać moje próby i koncerty, ale nie wpadłam na ten pomysł wtedy. Nie wiedziałam, że trzeba było się o to upomnieć. Byłam dumna, że chce mnie jako akompaniatora. Myślę, że gdyby teraz tzw. “młodociany niepełnoletni” wykonywał jakąkolwiek pracę, nie robiłby tego społecznie. Wtedy tak to się nazywało, takie były czasy – “praca społeczna”. Jeśli trzeba by było podsumowania, ile lat pracy zawodowej przepracowałam społecznie, czyli nie mając za to żadnych gratyfikacji finansowych, to pewnie jedną-czwartą, jeśli nie więcej wszystkich moich “postępowań zawodowych”, przepracowałam za darmo. Bo tak czułam. Tak potrzebowałam, oddając swoje umiejętności pedagogiczne tym wszystkim, którzy tego potrzebowali i “chcieli brać ode mnie”. Dziwnie to brzmi, ale uważałam wtedy za dyshonor brać pieniądze za godziny poświęcone bardzo uzdolnionym uczniom. Wtedy nie znałam słowa “korepetycje”, za które można było pobierać wynagrodzenie. Moją zasadą było – im zdolniejszy uczeń, tym więcej muszę mu poświęcić czasu, bo na to zasługuje i to doceni. Uczniowie i ich rodzice to wiedzieli i doceniali moją pracę i zaangażowanie. No więc – gdy skończyłam osiemnaście lat i Studium Nauczycielskie, w krótkich odstępach czasowych byłam instruktorem zespołów muzycznych w Jastrzębiej. Tam prowadziłam zespół akordeonistów w Domu Kultury oraz zespół wokalny Do-Mi-Sol, który zajmował czołowe miejsca na różnych festiwalach i konkursach (było to 6 dziewczyn). Konkursy piosenki radzieckiej, piosenki zaangażowanej, piosenki patriotycznej i różnych innych nazw konkursów i festiwali, które w tamtych czasach się odbywały – zawsze dziewczyny zajmowały czołowe miejsca i nagrody.

 

W Jastrzębiu była uznawana moja praca jako instruktora zespołów wokalnych i instrumentalnych. Najmłodsza moja uczennica to była pięcioletnia Ania Stankowska – córka dyrektora szkoły podstawowej. Bardzo inteligentna i zdolna, dzisiaj chyba jest lekarzem. Nie pamiętam czy przekładało się to uznanie na sferę finansową – nigdy nie potrafiłam się “upomnieć” o pieniądze. Nie zapytałam na początku zatrudnienia “ile dostanę na rękę”. Najważniejsze dla mnie było to, aby wykazać się w pracy jak najlepszym osiągnięciem. Dzisiaj widzę, że wykorzystywano tę moją cechę – “Bożena i bez pieniędzy będzie pracowała na pełny zegar”. To było stwierdzenie już z późnych lat, w 2008 roku. Nie chcę podawać nazwiska, jednak gdyby nie ta osoba inaczej by wyglądała moja pozycja na przyznaniu Nagrody Prezydenta Miasta Tarnowa w 2011 roku. Ale to już przeszłość. Fakt, byłam nominowana do tej nagrody i znalazłam się w pierwszej dwudziestce, co też jest jakimś honorem dla mnie, jednak bez pełnego poparcia moja kandydatura nie została wzięta pod uwagę.

 

Po Studium Nauczycielskim otrzymałam propozycję Wychowania Muzycznego we wszystkich klasach od klasy 4-8 w Szkole Podstawowej nr 2 w Tarnowie, a także wychowawstwo klasy drugiej. Tam wtedy dyrektorem był pan Serwin, który bardzo lubił ładne, młode dziewczyny i chciał, ażeby te młode dziewczyny “odwzajemniały” jego sympatię. Ja się do nich nie zaliczałam. Moja chęć pracy i zapał oraz brak doświadczenia “operowania głosem” w zawodzie nauczycielskim spowodowały kłopoty z gardłem – ze strunami głosowymi. Wychowawstwo klasy drugiej pozwoliło mi rozwinąć moją wyobraźnię muzyczną i literacką. Wtedy miałam 24 lata. Natychmiast zaczęłam organizować różne przedstawienia – z okazji Świąt Bożego Narodzenia i tak zwanej “Choinki”, które były wtedy obowiązkowo organizowane w szkole przez wychowawców poszczególnych klas.

 

Pierwszym moim widowiskiem (a zrobiłam ich w czasie mojej 60-letniej pracy artystycznej aż kilkadziesiąt) była bajka muzyczna “Kopciuszek”. Moja druga klasa była nieliczna – liczyła jedynie szesnastu uczniów, więc mogłam w pełni opanować grupę zdolnych muzycznie i scenicznie dzieciaków. Nie było wtedy możliwości zrobienia podkładów muzycznych, bo pierwsze magnetofony i taśmy do zapisania ścieżki dźwiękowej powstały dopiero w połowie lat 70. Wtedy to stałam się posiadaczką wielkiego magnetofonu szpulowego “Grunding”, który otrzymałam od męża w nagrodę “dostania się” na studia. Cały podkład muzyczny do bajki musiałam więc grać na fortepianie “z kapelusza”, jak to się określa w środowisku muzycznym, co znaczy granie bez nut i improwizację. Jedynym utworem granym z nut był “Menuet” Ignacego Paderewskiego. Do tego utworu stworzyłam choreografię tańca z piłkami. Do dzisiaj pamiętam ten taniec – poszczególne figury, dziewczynki w czarnych króciutkich tunikach i czerwone piłki w białe grochy. W jakież to szczególne umiejętności wyposaża istotę ludzką Stwórca, że pamięta się wszystko ze szczegółami co było 50 lat temu, a tak trudno zapamiętać czasem to, co działo się kilka dni wcześniej. Ale to rzecz naturalna – mając “taki PESEL” – i do wybaczenia.

 

Tutaj mała dygresja, aczkolwiek na temat. Pisanie nigdy nie sprawiało mi trudności. Zawsze pisałam dużo i szybko, bez skreśleń i akapitów. Niestety pióro nie nadąża za myślą, która jest jak błyskawica i jak najwięcej chce przekazać ciekawych spraw, jeszcze sprawnej mojej ręce pianistki. Wprawę w pisaniu zawdzięczam również trzynastu tomom pamiętników, o których wspominałam wcześniej, a każdy z tych tomów to osobista historia mojego losu – nie zawsze przyjemnego, najeżona nieraz karkołomnymi trudnościami życiowymi oraz ciężką pracą przekładającą się na osiągnięcia na niwie artystycznej.

W szkole pracowałam rok. Oprócz bajki “Kopciuszek” zrobiłam też noworoczne przedstawienie choinkowe pod tytułem “W krainie Królowej Śniegu”.

Pamiętam scenkę z tego przedstawienia – oczywiście sama projektowałam dekoracje, scenografię i stroje dzieci. “Śnieżynki” miały na głowach srebrne peruki z anielskich włosów, krótkie spódniczki z białej bibuły, a z góry sceny, gdzie siedział tata jednego z moich uczniów, na ich głowy leciały ścinki papieru jako śnieg przesiewany przez sitko zrobione z pudełka po butach.

 

Pamiętam scenkę z tego przedstawienia – oczywiście sama projektowałam dekoracje, scenografię i stroje dzieci. “Śnieżynki” miały na głowach srebrne peruki z anielskich włosów, krótkie spódniczki z białej bibuły, a z góry sceny, gdzie siedział tata jednego z moich uczniów, na ich głowy leciały ścinki papieru jako śnieg przesiewany przez sitko zrobione z pudełka po butach.

 

Potem pracowałam w szkole w Pleśnej. Tam założyłam Harcerską Drużynę Artystyczną, w skład której wchodził 8-osobowy zespół wokalny i 6-osobowy skład instrumentalny – gitary, akordeon, fortepian. To były moje drugie już próby dyrygenckie, bo pierwszymi było prowadzenie chórów w technikum chemicznym w Mościcach, wydarzenie raczej krótkotrwałe. Harcerska Drużyna Artystyczna brała udział w różnych uroczystościach na terenie szkoły w Pleśnej i w Tarnowie.

Były to, jak wspominałam wcześniej, konkursy piosenki radzieckiej, piosenki żołnierskiej, również bardzo dużo piosenki zaangażowanej (w Konkursie Piosenki Żołnierskiej w 73. roku brała udział Halinka Bomba i zdobyła wtedy jedną z głównych nagród).

 

Były to trzy różne festiwale – na przykład Festiwal Piosenki Zaangażowanej w Kraśniku. Chór Harmonia zajął wtedy pierwsze miejsce i główną nagrodę w wysokości 10 000 zł, a zespół muzyczny Zajączki, który prowadziłam w Tamelu – wyróżnienie na skalę ogólnopolską. Już wtedy zaczęłam pierwsze próby dyrygenckie, jak już wspomniałam z chórem ojca, oraz pierwsze aranżacje muzyczne.

 

Zespół Zajączki, który prowadziłam w DK Tamel śpiewał wtedy razem z chórem Harmonia w Kraśniku.

 

Przygotowała – red. Aleksandra Pisz

Zdjęcia – archiwum Bożeny Kwiatkowskiej

Zobacz również:

TARNÓW I OKOLICE: KONCERT WSPÓŁCZULNY

czyli VOŁOSI W TARNOWIE.   Historia zespołu VOŁOSI rozpoczęła się niemal ćwierć wieku temu – informuje nasza krakowska korespondentka Katarzyna Cetera, gdy bracia Krzysztof i Stanisław Lasoniowie w sercu polskich Beskidów spotkali tradycyjnych muzyków –

Czytaj więcej....

PO SĄSIEDZKU: MISTERIA PASCHALIA ANTE PORTAS

czyli WIELKI TYDZIEŃ Z MUZYKĄ DAWNĄ.   Osiem dni, dziesięć lokalizacji, kilkadziesiąt wydarzeń… rekomenduje imprezę nasza krakowska recenzentka Katarzyna Cetera. Tegoroczny program festiwalu Misteria Paschalia nie pozwoli nam się nudzić. W tym roku kierownictwo artystyczne

Czytaj więcej....
Poprzedni
Następny

 

  jak
  Babcia
  przy
  furtce
  stoi

 

  cierpiąc
  na
  zawroty
  historii

 

  Ryszard S.

MALOWANIE SŁOWEM

Ryszard Smagacz

Tryptyk Katyński część I

 

Część I

 

            1940 – 2010 Katyń

to

dla Polaków

ziemia

święta i przeklęta

wojenna

dwie daty

dwie listy

ale

od

teraz

pamięć jedna

 

wtedy

bezimienny guzik

z orzełkiem

teraz

obrączka

z imieniem

prezydenta

 

wtedy

strzały w tył głowy

i milczący las

wokół

teraz

salwy honorowe

Zygmunt i Wawel

i pokój

także my

jakby

nie ci

sami

oby

 

CZYTAJ DALEJ

 

Najnowsze spektakle:

PREMIERA
8 marca 2024, Muzeum Wsi Radomskiej
15 marca 2024, Zakliczyńskie Centrum Kultury

PREMIERA

8 lipca 2023, Muzeum Marii Konopnickiej w Żarnowcu

PREMIERA
18 marca 2023, Zakliczyńskie Centrum Kultury

PREMIERA

28 września 2022, Łomża

10 wrzesień 2022 – Suchowola koło Białegostoku
16 wrzesień 2022 – Strachocina koło Sanoka

8 wrzesień 2022 – Muzeum Marii Konopnickiej w Żarnowcu
14 wrzesień 2022 – Gliwice

Pierwsza premiera online – grudzień 2020

dworek M. Konopnickiej w Żarnowcu

Lipiec 2020

Ośrodek Praktyk Artystycznych – Dom Ludowy Maszkienice

Listopad 2019

Ośrodek Praktyk Artystycznych – Dom Ludowy Maszkienice

Spektakl teatralny w wykonaniu adeptów TNT

Arkadia – Sybir – Powrót do nieswojego domu

kwiecień 2019

listopad 2018 – Opole

październik 2017 – Tuchów – Kraków – Warszawa
październik 2016 – Tarnów Ratusz
marzec 2016 – Tuchów klasztor
luty 2016 – Warszawa – Galeria Porczyńskich
sierpień 2015 – Ołpiny
listopad 2014/2015 – Tuchów, Ołpiny /Wymarsz/
październik 2014 – Warszawa Żoliborz – Dom Pielgrzyma “Amicus”
lipiec 2013 – Synagoga – Dąbrowa Tarnowska
kwiecień 2012 – Warszawa – Więzienie na Rakowieckiej

maj 2011 – Warszawa – Muzeum Niepodleglości

grudzień 2010 – Hotel Tarnovia
maj – czerwiec 2003 Peregrynacja z kopią Veraikonu: Nowy Sącz, Stary Sącz, Just, Rożnów, Tropie, Jamna, Lipnica Murowana,  Nowy Wiśnicz, Szczepanów, Zabawa, Zawada, Tarnów 

_______________________

SPOTKANIA

_______________________

więcej na www.nieteraz.pl 
www.tarnowskikurierkulturalny.pl