
czyli
Mirosława Poświatowskiego list do biskupa.
Lex orandi, lex credendi – norma modlitwy, normą wiary; jak się modlisz, tak wierzysz… Dziś o Mszy Trydenckiej, ale nie tylko… W 2021 roku jako zwyczajny katolik, ośmieliłem się napisać list do biskupa tarnowskiego Andrzeja Jeża, w kontekście „synodu o synodalności” i odbywającej się w naszym wspólnym, katolickim Kościele „rewolucji”. Ot, głos wiernego, a przecież do „zabierania głosu” byliśmy zachęcani. W ostatnim czasie tak jakoś spontanicznie wyszło, że po długim milczeniu większość moich tekstów i nagrań (Facebook i YouTube) dotyczy spraw wiary. Choć mam długą kolejkę innych kwestii, zagrożeń, które dzieją się na świecie, daleko od medialnych fleszy, pierwszych stron gazet, serwisów informacyjnych. Może się uda do niektórych z nich wrócić. Tak więc teraz, po paru latach od świadomego wycofania się z aktywnej obecności w tarnowskich mediach (głównie w tygodniku TeMI), zdecydowałem się przypomnieć obszerne fragmenty tamtego, pisanego w odcinkach, listu...

„Na odcinku” „modernizmu” i „ekumenizmu” mój i nasz Kościół Katolicki głosi dziś tezy, które przez długie stulecia były potępione, aż do końca pierwszej połowy XX wieku, kiedy to „swąd szatana” wdarł się do Świątyni. Nie dostrzegamy tego, bo to proces obliczony przez wrogów Kościoła na pokolenia, a my, katolicy, nie znamy tak naprawdę prawd własnej wiary… W niniejszym nagraniu przywołuję m.in. „Sylabus błędów”, czyli wykaz fałszywych twierdzeń – obecnie, o zgrozo, podawanych do wierzenia; ów dokument był dodatkiem do Encykliki Piusa XI „Quanta cura” z 1864 roku. Przywołuję także Encyklikę „Mortalium Animos” – „o popieraniu prawdziwej jedności religii”. „Pracy nad jednością Chrześcijan nie wolno popierać inaczej, jak tylko działaniem w tym duchu, by odszczepieńcy powrócili na łono jedynego, prawdziwego Kościoła Chrystusowego, od którego kiedyś, niestety, odpadli” – pisał Ojciec Święty Pius XI w 1928 roku. A co mamy dzisiaj? To jeden z tematów, które dziś poruszam.
Dziś Katolicki Kościół pod przewodem papieża Franciszka wydaje się dawać do zrozumienia, że nie jest ważne, jaką wiarę wyznaję, że i tak będę zbawiony, że piekło jest puste… Kościół pragnie przypodobać się światu, zamiast być znakiem sprzeciwu; zajmuje się bardziej doczesną krzątaniną, niż głoszeniem prawdy w porę i nie w porę, niż troską o zbawienie – i prędzej „przytuli”, zaakceptuje grzech – niż zacznie ratować grzesznika, nawołując go do grzechu tego porzucenia… Do świątyni przychodzimy i do Boga się zwracamy praktycznie nie po to, aby wielbić Go, dziękować, ale by poprawić sobie dobre samopoczucie… „Uczucia religijne” zastąpiły miejsce wiary. Do tego dochodzą nadużycia liturgiczne, wyraźny brak znajomości katechizmu przez wiernych i kapłanów a nawet hierarchów; brak świadomości tego, czym tak naprawdę jest Msza Święta – a przecież jest „Ofiarą”, a nie protestancką, heretycką „ucztą” czy „pamiątką”, jak twierdzą nawet niektórzy, katoliccy ponoć, polscy biskupi… Chciałoby się zapytać, na co komu sól, która zwietrzała?

Przy okazji nieustająco namawiam – o wy, którzy się na Kościół obraziliście, bo pedofilia, bo szum medialny, bo wasze intelektualne lenistwo… I tysiące uzasadnień. Przypomnę: nie wyrzuca się skrzynki jabłek tylko dlatego, że leży w niej para zgniłych. Pozostałe są dobre. A to jest Wasz Kościół, Kościół znajdujący się w potrzebie, Kościół będący Waszą drogą do zbawienia. Wracajcie. Jeśli się nie boicie być „w offie”, być znakiem sprzeciwu – wracajcie! Jest dużo pracy…
Zapraszam także do poznania Mszy Trydenckiej, Mszy Wszechczasów odprawianej przez wieki, od niedawna także w kaplicy w Tarnowie. I tradycyjnego, katolickiego nauczania. Poszukajcie w swojej okolicy kaplic Bractwa Kapłańskiego Św. Piusa X…
„Szanowny Księże Biskupie! Odnoszę wrażenie, iż posoborowa droga ze wszystkimi potępianymi grzechami modernizmu, że grzechy niektórych kapłanów, których to czynów wymieniać chyba nie trzeba – niejako rozbroiły Kościół, sprawiając, że przestał być Kościołem Walczącym, Kościołem Apostolskim, Kościołem Nawracającym. Rejterada następuje na wszystkich frontach. I już nie modlimy się o „nawrócenie wiarołomnych Żydów”. Miewamy za to protestanta nauczającego w katolickiej katedrze (znów arcybiskup Ryś), mamy – mieliśmy – snującego nauki Żyda w katedrze (tym razem tarnowskiej, podczas „Dni Judaizmu”, za posługi abp Wiktora Skworca). Z niebios święci patrzą na Prymasa Polski, na kardynałów, na biskupów, którzy wyganiają wiernych z kościołów i nakazują im pozostanie w domach. To się jeszcze nie zdarzyło w historii Kościoła. Pasterze upadli jak domek z kart przy pierwszym podmuchu wiatru – a przecież statystycznie, patrząc na śmiertelność, żadnej pandemii nie mieliśmy…”.

Tym razem pisemnie cytuję cały fragment tamtego listu:
(…) Mamy msze twarzą do ludu – jakby lud był przedmiotem celebracji, mamy trony, które za chwilę przesłonią Chrystusa, mamy świętokradczą Komunię na rękę i świątynie pozbawione wody święconej. Nieprzyjaciele Kościoła cieszą się, wiedzą, już, że ich dzieło dopełnia się, owce rozpierzchną się, opuszczone przez pasterzy; topór do pnia już jest przyłożony… Mamy człowieka postawionego w miejsce Boga, w centrum, tak w warstwie symbolicznej, jak i nauczania; mamy Jezusa nie jako Syna Bożego, ale „fajnego kumpla”, wierzymy w Boga, który jest wszechmiłosierny, ale pozbawiony atrybutu sprawiedliwości; mamy się ze wszystkimi „jednoczyć” i nie wspominać o piekle, mamy mieć – i mamy! – przekonanie, że odwieczne nauczanie Chrystusa można zmieniać i dostosowywać do wygody „wiernych” nawet za cenę utraty depozytu wiary; mamy ekologizm i troskę o zdrowie, w miejsce troski o zbawienie dusz… Mamy duchownych, którzy prędzej wesprą LGBT, niż uznają tych, którzy z różańcem w ręku przyjdą bronić katedry przed sprofanowaniem przez rozwydrzony tłum pogan (przykład biskupa Skworca, który nakazał rozejść się obrońcom świątyni). A gdzież jest posługa duszpasterska wśród „kiboli”? Przecież tam ktoś wykonał ogromną pracę, wskutek której zwykła chuliganeria przynajmniej zaczęła się utożsamiać z wartościami patriotycznymi. A może przyjdzie dzień, w którym ten kamień odrzucony przez budowniczego stanie się kamieniem węgielnym? Póki co zaś, mamy sprzeczną z katechizmem kapitulację przed świecką władzą (sanitaryzm). I „uczucia religijne” zamiast wiary. A mimo to coraz żwawiej podążamy zgubną drogą protestantów. Jakichże dowodów potrzeba nam więcej, gdy widzimy tak zgniłe owoce? (…)
Skoro zatem, przy okazji „Soboru o synodalnośći”, mamy rozpoznawać „znaki czasu”, to widać wyraźnie, że dla Świętego, Powszechnego i Apostolskiego Kościoła ponownie nastał „czas młócki”. Od nas wszystkich zależy, czy będzie to czas ostateczny…
Nie twierdzę, że wszyscy kapłani odprawiający Novus Ordo, nie czynią tego z miłością do Boga. Ani że wszyscy zachłyśnięci modernizmem czynią to w złej wierze. Może to Bóg, widząc nasze błędy i występki, czasowo dopuszcza taką zasłonę, byśmy tym mocniej mogli pojąć nasze błędy, gdy już ta zasłona spadnie. Oby nie było za późno. Mamy wszyscy obowiązek starać się przejrzeć na oczy, dostrzec błędy i znaleźć środki zaradcze.
Z całą pewnością takim środkiem zaradczym nie będą czerpiące z protestantyzmu wspólnoty „charyzmatyczne”; nie gasi się pożaru sięgając po jeszcze więcej środków łatwopalnych. Tymczasem po głowie wciąż chodzą mi „sanitarne” skojarzenia z Apokalipsą Św. Jana – cyt. z pamięci: „i nikt nie może kupić, ani sprzedać, kto nie ma znamienia bestii”…
Mirosław Poświatowski
W kolejnej części – m.in. fragmenty objawień bł. Katarzyny Emmerich.