
czyli
Koniec XXVIII Festiwalu Komedii Talia w Tarnowie.
[K] – W jakim sensie „koniec”?
[C] – Zakończyły się przesłuchania konkursowe.
[K] – Aaa, w takim sensie… No cóż. O festiwalu to trudno mówić już od wielu lat, bo żeby coś było fest-i-walem, to najpierw niech spełni warunek bycia fest, bycia krzepkim, mocnym. Inaczej z festiwalu robi się festyn, głośna impreza pod gołym niebem z fajerwerkami próżności. Tarnowska Talia z festiwalu komedii przeobraża się w jarmark, targowisko. Kto dziś pamięta czym jest chełpliwość (vana gloria) i olśniewanie zewnętrzną okazałością (inanis gloria), ten rozpozna pyszność i pyszałkowatość rozsiadające się na tronie Prawdy.
[C] – Bardzo abstrakcyjnie i górnolotnie. Pretendujesz do bycia symbolicznym malkontentem?
[K] – A owszem, choć warunkiem tego malkontenctwa niech będzie przynajmniej fakt, że jestem kontent mało z tego, co mogłem oglądać.

[C] – No to konkretnie proszę. Jest między nami różnica pokolenia, więc mam prawo domagać się uzasadnienia.
[K] – A proszę bardzo. „Boska” Florence: wyszukane kreacje, (stroje, bo przecież nie tworzenie postaci, znaczącej figury) i koncertowe fałszowanie. Fałszowanie od początku do końca.

[C] – „Boska” podobała się i zachwycała publiczność i recenzentów.
[K] – I mnie by zachwyciła, gdybym na końcu usłyszał finałowy utwór „na żywo”, a nie w formie cyfrowego nagrania. Wtedy uznałbym, że wcześniejsze fałsze zasługiwały na uznanie i miano sztuki.
[C] – I żadnego pozytywu?
[K] – A owszem: zachwyciła mnie metaforyczność polityczna – że się tak wyrażę – spektaklu.
[C] – Jak to mam rozumieć?
[K] – Świat polityki wypełniony jest ludźmi, którzy mają głos, mocny głos decydujący o życiu innych, a używają tego głosu do fałszowania, co wzbudza przeważnie zachwyt bezkrytyczny prawie połowy elektoratu. Jakże bardzo dotyczy to wielu kobiet w polityce. I taka prawie połowa oczekuje owacji na stojąco za koncertowe fałszowanie.

[C] – Jako kobieta będę bronić kobiet…
[K] – Bronić? Jaką bronią? Przecież wyraźnie Florence artykułuje fakt poparcia dla jej koncertowych ambicji w fałszowaniu przez dwanaście organizacji feministycznych, co przypomina dwanaście pokoleń starotestamentowych i dwunastu nowotestamentowych apostołów.
[C] – Musiałeś wywołać piekło feminizmu.
[K] – Piekło pojawia się samo, wystarczy śledzić uważnie pojawiające się znaki i rekwizyty. Skrzydlata Florence to odlotowa „babka”, choć nawet ze skrzydłami przypomina rosyjską Matrioszkę. Jak bronić kobiet, gdy nie wiadomo, kto jeszcze zasługuje na to miano. Kobiet ubywa w zastraszającym tempie. To już zaledwie jedna z wielu niepoliczalnych płci, a nie jedna z dwóch. Kobiet i ja chciałbym bronił, ale obecnie trzeba kobiet bronić przed absurdem. I doprawdy brakuje – nie ma co ukrywać – odpowiedniej metody.
[C] – „Boska” świetnie bawiła publiczność.

[K] – Wiele śmieszności i mało komedii. Mógłbym nawet napisać, że w tym przypadku dostrzegłem zerowe wcięcie w Talii. Wygłupy „akompaniatora” mnie nie śmieszyły. To typowe łatanie dziur. Gdyby nie wymuszanie oklasków i aplauzu na publiczności to nikt by się nie zorientowała, w którym miejscu ma się śmiać. Sitcomowa technika. No i w efekcie publiczność śmiała się z ułomności „wokalistki” Florence. Niskie loty jaskółek festiwalowych, które komedię sprowadziły do festiwalu śmieszności.
[C] – Płeć dla opornych? Płeć dla odpornych?
[K] – Płeć na życzenie? Według uznania i osobistego poczucia?
[C] – Nadmiar kategorii prowadzi do likwidacji kategorii? Seks według potrzeb, czy każdemu po równo?

[K] – „Seks dla opornych”. Zachwycił mnie prawdą psychologiczną. „Żona” i „mąż” to fascynujące dwie postaci, zamknięte w pokoju hotelowym i próbujące otworzyć swoje serca, poszukujące odnowienia swojej relacji.
[C] – Jak zwykle: kiedy innym się nie podoba, to ty się zachwycasz.
[K] – Zachwycam się niezależnie, a nie w opozycji. Mnie nikt nie wynajmuje do zachwytu i nie wynajmuje do krytyki…
[C] – Jak Immanuela Kanta?
[K] – A proszę bardzo: „Rzeczą zmysłów jest oglądać, rzeczą intelektu jest myśleć”. Ogląd i myślenie to przywilej bogów i ludzi. Moje pokolenie było tresowane w tym, żeby się bało mówić, co myśli, Twoje pokolenie tresowane jest w tym, żeby się bało myśleć.

[C] – Oprócz „Boskiej” Florence był jeszcze „Bóg mordu”…
[K] – … z wersją francuską tytułu, który był dopowiedzeniem, że chodzi o rzeź niewiniątek? Faktycznie, to była rzeź niewiniątek. Fascynowało mnie to zmaganie dwóch „matek”, aby obronić spektakl przed „rzeźnikami” sztuki. Sceniczne pół na pół. Penelopy pracowicie tkają w dzień, by „rzeźnicy” pruli ich robotę w ciemnościach sceny.
[C] – Najbardziej pruł „sprzedawca AGD”. Starałam się uważnie słuchać, jak zawsze, ale niektórych słów nie mogłam rozpoznać. Czy aktorów nie uczą już artykulacji?

[K] – Uczą, ale z miernym skutkiem. Ciągle się zdarza, że samogłoski i spółgłoski kotłują się w jamie ustnej niczym w betoniarce, by wydobyć się z trudem w postaci bezkształtnej brei przez otwór gębowy. Pewne kanony tego zawodu zanikają, a profesjonalizm dokumentowany jest dyplomem, a nie warsztatem… aktorskim. Prucie to nic w porównaniu z cięciem „adwokata” w zdaniu z frazą „nie wycofa LIŚCIE […] z rynku”. Naprawdę nie wiem, czemu adwokat wypowiada się o liściach… na rynku.

[C] – W tej sytuacji to już nawet „Rewizor” nie pomoże. „Komedia jakiej nie było” – jak czytam na stronie Teatru Imka w Warszawie. „Wybuchowa mieszanka śmiechu i refleksji”.
[K] – Proszę, jaka trafna sugestia: wybuchowa mieszanka? Refleksy zamiast refleksji? Tak, to była mieszanka wybuchowa form komiksowych i teatralnych. Wszędobylska kamera prowadziła widza po zakamarkach kulisów i garderoby, obraz w lustrzanym odbiciu stanowił alternatywę dla sceny. Obiektyw wciskał się między stalaktyty i stalagmity zębów Osipa, jakby chciał zgłębić jaskinię Platona w poszukiwaniu czystej idei albo pożreć towarzyszy Odyssa w jaskini cyklopa Polifema.

[C] – Po co?
[K] – Właśnie: po co? Aby spotęgować chaos, który przecież wystarczająco jest obecny w akcji na scenie. Ciągłe bodźcowanie widza przez ADHD aktorów. Wybuchowość tej mieszanki ma służyć refleksji? Czy nie odwrotnie? Czy nie chodzi o to, aby wywołać bezrefleksyjność
[C] – O tej komiksowości mówili przecież twórcy spektaklu jako o efekcie zamierzonym.
[K] – Zamierzony nie znaczy świadomy. Chaos może wywoływać efekt śmieszności. Problem jednak w tym, że komedia karmi się czymś więcej niż rurkami z bitą śmietaną. Połamanie stylów, epok, form, środków…
[C] – Ta arcykomedia, jak ją nazwał autor wstępu do polskiego wydania „Rewizora” z 1987 roku, od prapremiery nie miała szczęścia do inscenizacyjnych rozwiązań. Mikołaj Gogol narzekał już wtedy, w roku 1836 „zagrano Rewizora, a mnie smutno i straszno”. Co by powiedział po obejrzeniu tej „komiksowej’ wersji z Talii? „Nie zgadzał się [Gogol] z nazbyt – jego zdaniem – wodewilowym potraktowaniem Chlestakowa, a jednocześnie twierdził, że w utworze nie dostrzeżono bohatera pozytywnego, jakim w Rewizorze powinien być śmiech.” [Mariusz Zinowiec].
[K] – To bardzo wiele wnoszący cytat. Do dziś z tym „bohaterem pozytywnym”, jak było widać na scenie w Mościckim Centrum Kultury, jest pewien problem, zwłaszcza gdy wodewil zamieniony zostaje na komiks. „Powinien być śmiech”, a tu – jakże paradoksalnie – wybrzmiewa pytanie „Z czego się śmiejecie?”.

[C] – I jeszcze to poszukiwanie aktualności i uniwersalności.
[K] – Z aktualnością się akurat zgodzę. Ten spektakl jest bardzo na czasie. Powstał na miesiąc przez wybuchem wojny w 2022. Iwan Aleksandrowicz Chlestakow, tytułowy „rewizor” nie ma pieniędzy, bo jego wydatki podczas podróży były wysokie, więc chętnie przyjmuje „pożyczki”, opróżniając kieszenie tych, którzy liczą na jego wątpliwe względy i awanse. Dokonuje nawet mariażu z Marią Antonowną, córką „horodniczego”, który liczy w konsekwencji na zaszczyty, a otrzyma przykrą niespodziankę. Czy to nie jest wystarczająco aktualne?
[C] – Byłaby to więc druga komedia polityczna tej Talii?
[K] – Tak. Tak bardzo polityczna, że nawet nie można wywoływać skojarzeń i refleksji, by nie straszyły trafnością wizji Gogola, Ukraińca. Nie można pomyśleć, że właśnie „rewizor” odwiedza Polskę oraz inne kraje świata w poszukiwaniu kwot adekwatnych do deficytów i potrzeb, a ogłupiali notable wyjmują z publicznej kieszeni fundusze i przekazują bezrefleksyjnie. Trzeba bodźcować widza rozwalaniem krzeseł, szałem na scenie w wykonaniu „wydziaranego aktora charakterystycznego” (cóż w dzisiejszym świecie jaskrawiej uwydatnia brak charakteru, uleganie trendom i zawirowania duchowe od tych kolorowych znaków na skórze?), aby przypadkiem nie zrozumiał, że śmieje się z samego siebie. A scenografia, niczym autostrada, prowadzi go prosto do… wielkiego oszustwa, fałszu, które nagrodzony zostanie zachwytem i owacjami na stojąco.
[C] – Dramat wszystkich służalczych „garderobianych”, i politycznych lokajów.

[K] – „Garderobiany”, wielki dramat Festiwalu Komedii. Obecność tego spektaklu, imponującego w swym wymiarze artystycznym, to jakiś kiepski żart tej osoby, która zakwalifikowała dramat do Festiwalu Komedii, tylko potwierdzając, że śmieszność sięga sklepienia, sufitu Teatru im. Ludwika Solskiego w Tarnowie. „Garderobiany” to dowód na festyn pomyłek.
[C] – Czy to „Wstyd”?

[K] – Tak, to „Wstyd” ratował honor tego tygodnia śmieszności. To bez wątpienia komedia. W każdym wymiarze: od świetnie napisanego scenariusza, przez scenografię, ukazującą weselne zaplecze, po reżyserię i trafnie zdefiniowane postaci, wygrane z taką siłą prawdy psychologicznej przez aktorów, że trudno, zaprawdę, nie zauważyć kwintesencji gatunku. W teatrze jak w totolotku: wielu jest grających, ale niewielu wygrywających. Zwłaszcza dotyczy to komedii.

[C] – I pozostaje teraz czekać na wyniki obrad jury i głosowania publiczności.
[K] – I współczuć jurorom tego niełatwego zadania.
Karolina Małopolska
Karol Małopolski
(przed południem – sobota 28.IX)
P.S. Wybacz Karolino, że literką [C] zaznaczyłem Twoje wypowiedzi, aby je odróżnić od moich, zaznaczonych przez [K], dla komfortu Czytelników.
Od redakcji: W pierwotnym zamyśle autor opatrzył swój tekst tytułem „Wcięcie w Talii” aliści, jak się okazało, dokładnie tak samo zatytułowała opublikowaną wcześniej recenzję nasza krakowska korespondentka Katarzyna Cetera, stąd taka jego wersja… A swoją drogą ciekawe, jak omawiane powyżej tytuły odnajdą się w oficjalnym werdykcie „festiwalu” TALIA?
Zdjęcia – organizatorzy (Artur Gawle i Paweł Topolski)