
– Podobno nie jestem już twórcą ludowym, nie jestem też twórcą profesjonalnym. Na dodatek jestem emerytem – mówił o sobie z humorem Jan B. Styszko na wernisażu swoich prac w prestiżowej tarnowskiej Galerii HORTAR przy ul. Legionów. Dawno już nie było w jej salonach wystawienniczych tak ciekawej i znakomicie zaaranżowanej wystawy. Najlepiej o jej profesjonalnym poziomie i renomie samego twórcy z urodzenia i wyboru Tarnowianina, świadczyły prawdziwie tłumy, jakie w ostatni czwartek lutego zjawiły się w tej jedynej, o takim stażu, prywatnej galerii sztuki stworzonej przez rodzinę państwa Kopczyńskich, znanych przedsiębiorców i mecenasów sztuki. No, a że 27 lutego był tzw. tłustym czwartkiem, nie mogło zabraknąć tradycyjnych faworków, które znakomicie „kulinarnie” oprawiły ten niezwykły pod każdym względem wernisaż.

Niektóre z eksponowanych na wystawie figur patrzą na świat przez błazeńskie maski, inne uczą się chodzić lub próbują wzlecieć na drewnianych skrzydłach. Niektóre mocno trzymają się swej specyficznej egzystencji – kobiety, mężczyzny, anioła, inne udają tylko, przebierają się, grają pewne role. To kolekcja oryginalna i bardzo osobista. To sztuka prawdziwa i pełna tajemnic, intrygująca i inspirująca…

Jan B. Styszko jest z zawody inżynierem, byłym pracownikiem Zakładów Azotowych w Tarnowie, gdzie przepracował blisko 40 lat. Zainteresowanie rzeźbą obudził w nim jego ojciec, Wincenty Styszko, który na emeryturze zaczął rzeźbić w drewnie. – Zawsze interesowałem się sztuką – rysowałem, projektowałem, robiłem dekoracje. Ostatecznie nie poszedłem jednak w tym kierunku, zostałem inżynierem budownictwa. Aliści, kiedy w latach osiemdziesiątych ub. wieku stałem się emerytem zająłem się rzeźbą na poważnie. Początkowo rzeźbił figurki w stylu ludowym, uczestniczył w kilku plenerach i warsztatach. Potem jednak zaczął szukać formy i treści według własnego pomysłu.

Jan B. Styszko urodził się w 1947 r. W Tarnowie mieszka od 1949 r. Tutaj uczęszczał do szkół, tu też później pracował jako inżynier w Zakładach Azotowych SA. Na początku lat 70. XX wieku, oglądając widokówki z ludowymi szopkami oraz ekspozycje w sklepach Cepelli postanowił podobną szopkę zrobić sam. Kupił ogrodniczy scyzoryk i zrealizował swój zamiar.

W tym czasie zaczął też zbierać rzeźbę ludową – przede wszystkim figurki Chrystusa Frasobliwego – i sam, od czasu do czasu, próbował wyrzeźbić podobne. Na przełomie XX/XXI w. poznał wielu twórców ludowych z okolic Żywca. Jednym z nich był zaliczany do najwybitniejszych rzeźbiarzy ludowych Stanisław Kwaśny z Mesznej, za namową którego tarnowianin postanowił rozwijać swoje umiejętności w tej dziedzinie twórczości artystycznej. Początkowo tworzył figurki w stylu ludowym. Z czasem zaczął szukać innej formy i tematyki; nadal jednak lubił inspirować się folklorem, mitologią, baśniami.

Jan B. Styszko, poza kolekcjonowaniem rzeźb ludowych, interesuje się polskim, XIX-wiecznym ludowym malarstwem dewocjonalnym, współczesnym malarstwem polskim, ikonami, numizmatyką polską oraz chrześcijańskimi artefaktami z okresu Rusi Kijowskiej. Ma na swoim koncie liczne wystawy, m.in. indywidualne, trzykrotnie w Tarnowie (2012, 2015 i 2022), Ryglicach, Zabierzowie, a także zbiorowe w Bielsku-Białej, Nowym Sączu, Bochni, Legnicy, Krakowie, Tychach, Żywcu i innych. Trzykrotnie też z powodzeniem wystawiał na Salonach BWA w Tarnowie.

W 2018 r. i w 2019 r. – na zaproszenie Dyrektora Artystycznego Eugeniusza Zegadły – brał udział w XI i XII Międzynarodowym Konkursie Sztuki „Art. Naif Festiwal” w Katowicach. Kilkakrotnie uczestniczył w konkursach rzeźbiarskich sztuki ludowej, gdzie otrzymywał wyróżnienie. W 2017 r. wziął udział w Międzynarodowym Konkursie „Satyrykon” w Legnicy, na którym jego prace zakwalifikowano do finałowej puli 137 z pośród nadesłanych na konkurs 20 201 prac z 54 krajów świata.

Dzisiaj właściwie to nie bardzo wiem, do jakiej grupy twórców mam siebie zaliczyć: twórcy ludowi twierdzą, że nie jestem już twórcą ludowym, bo obecne tematy moich rzeźb nie są ludowe; twórcy profesjonalni – że nie mam wykształcenia artystycznego, zatem nie mogę być twórcą profesjonalnym. Więc chyba jestem twórcą nieprofesjonalnym i na dodatek… emerytem! Ale dzięki temu ostatniemu mam czas na to, by realizować swoje – te mniejsze i te większe – rzeźbiarskie wizje – wyjaśnia rzeźbiarz.
Tekst i zdjęcia – Ryszard Zaprzałka