
czyli
jeden do osiemnastu.
Ten mocno tajemniczy tytuł i pod tytuł najlepiej chyba oddają to, co wydarzyło się w ostatnich dniach w Zakliczynie i Rudzie Kameralnej. Otóż najpierw we środę 10 września gościł tam były prezydent RP a obecnie pisarz Andrzej Duda, promując swoją, jedyną jak dotąd, książkę pt. „To Ja. Andrzej Duda”. Ta licząca ponad 640 stron „cegła”, pardon opowieść o życiu i prezydenturze wzbudziła ogromne zainteresowanie miejscowych autochtonów /sprzedano ponad 150 jej egzemplarzy/, gromadząc w miejscowym Ratuszu komplet widzów, co bardzo dobrze świadczy o organizatorach tej objazdowej imprezy. Chociaż znaleźli się i tacy, którzy wzorem kwestionujących legalność wyboru prezydenta Karola Nawrockiego podważają samodzielne autorstwo dzieła byłego prezydenta.

Niestety, ci sami organizatorzy nie popisali się trzy dni później czyli 13 września, organizując w zabytkowym Refektarzu pobliskiego klasztoru O. Franciszkanów podobne spotkanie autorskie z warszawskim literatem i działaczem niepodległościowym, znanym i cenionym pisarzem Wacławem Holewińskim /m.in. autorem 18. książek/, na które przyszło jeno kilkanaście osób!

Ten organizacyjny falstart Zakliczyńskiego Centrum Kultury był pierwszym punktem dwudniowego pobytu tego wybitnego twórcy na Ziemi Zakliczyńskiej, bowiem następnego dnia, w niedzielę 14 września, w pobliskiej Rudzie Kameralnej odbyły się uroczyste obchody 78 rocznicy śmierci mjr Jana Dubaniowskiego ps. „Salwa”, miejscowego bohatera niepodległościowego podziemia.

Jednego z Żołnierzy Wyklętych, podobnie jak sławny mjr Zygmunt Szyndzielorz-Łupaszka, którego postać przypomniał mający tam swoją siedzibę Teatr Nie Teraz w performerskim czytaniu scenariusza autorstwa W. Holewińskiego „Zakopiecie nas w ziemi nie wiedząc żeśmy ziarnem”. Gościa specjalnego twórcy i dyrektora tego teatru Tomasza A. Żaka, obchodzącego tego dnia swoje 70. urodziny, co przypomniał prowadzący całą imprezę Kazimierz Dudzik, dyrektor Zakliczyńskiego Centrum Kultury.

A ten ważny i wyjątkowy scenariusz aktorsko przedstawili pod narratorskim przewodem dyr. Żaka – Anna Warchał, Maciej Małysa, Andrzej Król i Jerzy Pal.

Niestety, przygotowaną przez miejscowy samorząd i współpracujące z nim organizacje /m.in. Radę Sołecką i Koło Gospodyń Wiejskich w Rudzie Kameralnej/ z budzącym szacunek rozmachem organizacyjnym uroczystość, pokrzyżowała rzęsista ulewa. Liczni jej oficjalni uczestnicy, poczty sztandarowe i delegacje, po odegraniu hymnu i pospiesznym złożeniu wiązanek kwiatów pod znajdującym się obok pomnikiem mjr Dubaniowskiego schronili się w Świetlicy Wiejskiej, która z trudem pomieściła /potrzebne były dodatkowe krzesła/ wszystkich, którzy przybyli tej niedzieli do Rudy. Gościem specjalnym tej części tego patriotycznego spotkania była sędziwa córka mjr Dubaniowskiego – p. Maria Dubaniowska-Guzdek, która co roku przyjeżdża na grób Ojca z Przemyśla gdzie mieszka na stałe.

Po pięknym świadectwie, jakie dała w swoim wystąpieniu, burmistrz Miasta i Gminy Zakliczyn Dawid Chrobak ogłosił przyznanie jej zaszczytnego i prestiżowego tytułu Honorowy Obywatel Zakliczyna. Tytuł ten posiadają m.in. Papież Jan Paweł II i Prezydent Andrzej Duda. Później było już normalnie… swojsko, głośno i biesiadnie. Całość tego patriotycznego zlotu zarejestrowała lokalna telewizja STARnowa, dokąd zainteresowanych szczegółami odsyłam.

Tak mogło być, choć z całą pewnością nie było…
Wacław Holewiński urodził się 27 marca 1956 r. w Warszawie, na parę miesięcy przed październikową odwilżą, w inteligenckiej rodzinie z niepodległościowymi tradycjami. Ukończył studia prawnicze na Uniwersytecie Warszawskim, podczas których zaangażował się w działalność wydawniczą drugiego obiegu, funkcjonującego poza kontrolą komunistycznego państwa i cenzury. Od 1977 r. współpracował z Niezależną Oficyną Wydawniczą NOWA, następnie kierował Niezależną Spółdzielnią Wydawniczą I (1978-1981).
W stanie wojennym został internowany, zwolniono go po ośmiu miesiącach w sierpniu 1982 r. Wkrótce po wyjściu na wolność założył nielegalne Wydawnictwo „Przedświt” wraz z Jarosławem Markiewiczem. W 1984 r. ponownie trafił do aresztu, po tym jak milicja zatrzymała go z książkami i matrycami drukarskimi. Jeszcze w tym samym roku ogłoszono amnestię i znów wyszedł na wolność.
Po 1989 r. dalej prowadził „Przedświt”, a także pracował jako prawnik. Zrobił nawet aplikację, ale zaraz po jej ukończeniu w 1995 r. odszedł z prokuratury. Był to gest protestu, bo w sądzie natknął się na prokurator, która nałożyła na niego areszt w 1984 r. W wolnej Polsce stawała w sprawach odszkodowań dla dawnej opozycji. Opisał to później w artykule do „Gazety Polskiej”.
Od 2001 praca twórcza: prozaik, dramaturg, autor scenariuszy filmowych i powieści, współautor cyklicznych radiowych audycji literackich Jak pisarz z pisarzem (Radio Wnet) i Mistrz i Katarzyna (Program III Polskiego Radia).
W 2009 r. został odznaczony Krzyżem Oficerskim Orderu Odrodzenia Polski przez Prezydenta RP. oraz wyróżniony odznaką Zasłużony Działacz Kultury (1999).
Zaangażowanie w antykomunistyczną opozycję i rodzinne tradycje niepodległościowe powracają w całej twórczości Wacława Holewińskiego. Debiutował jako 46-latek w 2003 r. dwiema książkami. Pierwsza to „Lament nad Babilonem”, powieść inspirowana biografią Tadeusza Danilewicza, stryjecznego dziadka pisarza, który był szefem sztabu Komendy Głównej Narodowych Sił Zbrojnych, a później komendantem Narodowego Zjednoczenia Wojskowego. Drugą była współczesna powieść rozliczeniowa – „Za późno na modlitwę”. Proza miejscami autobiograficzna, w której opowieść o przepoczwarzającej się Polsce i bolesnych wspomnieniach z przeszłości, widzianej z różnych perspektyw, została rzucona na pozornie neutralny grunt do Francji, gdzie rozgrywa się akcja tej powieści.
Książką „Lament nad Babilonem” Wacław Holewiński jako jeden z pierwszych rozpoczął mozolną budowę pomnika dla żołnierzy wyklętych. Przekonywał, że zapomniano ich niesłusznie, niesprawiedliwie obarczając grzechami przestępczego marginesu, który w antykomunistycznych oddziałach zbrojnych – w PRL nazywanych „bandami” – faktycznie się trafiał.

Kolejnym krokiem na tej ścieżce był scenariusz do filmu o „Roju”, czyli Mieczysławie Dziemieszkiewiczu, żołnierzu wyklętym walczącym na północnym Mazowszu jeszcze przez sześć lat po zakończeniu drugiej wojny światowej. Film kręcono z licznymi perturbacjami – reżyser Jerzy Zalewski rozpoczynał zdjęcia w 2009 r., ale premiera odbyła się dopiero w 2016 r. Wizja filmowca i pisarza była jednak na tyle odmienna, że Holewiński ostatecznie wycofał swoje nazwisko z „Historii Roja”, nie podpisując się pod efektem końcowym.
O ile „Lament nad Babilonem” rozpoczynał jedną ze ścieżek w twórczości pisarza, czyli fabularyzowane biografie, których będzie w dorobku Holewińskiego wiele, o tyle „Za późno na modlitwę” była pierwszą książką z tej drugiej gałęzi – współczesnych powieści i dramatów piętnujących grzech nierozliczenia się z PRL po 1989 r.
Tę odnogę twórczą Holewiński kontynuował za sprawą powieści „Przeżyłem wszystkich poetów” (2004), która portretowała bohatera o wielu obliczach, rozdartego między powinnością a żądzami. Swą postać autor umieścił w otoczeniu warszawskiej socjety: twórców, dziennikarzy, bywalców salonów, ale też kryminalistów. Przedstawił w ten sposób zmieniającą się – a także degenerującą się – Polskę w kolejnych powojennych dekadach.
Trzecią książką z nurtu współczesnego były „Szwy” (2013). To opowieść o nierozliczonych zbrodniach komunistycznych w formule powieści polityczno-sensacyjnej, która podzieliła krytykę.

Większość swej twórczej uwagi Holewiński poświęca jednak historii. Nieustannie przerabia źródła i wspomnienia na wciągające fabuły i kreśli ludzkie historie na tle historycznych dramatów. „Kto poza garstką ludzi sięgnie po książkę naukową? Literatura (…) ma większe szanse by zawładnąć wyobraźnią ludzi” – zdradzał swą strategię autorską w rozmowie z magazynem literackim „Tekstualia”. Holewiński sięga po postacie nieznane. Grzebie na śmietniku historii, wołając o sprawiedliwość i przywracając pamięć zapomnianym. Fascynują go przegrani i pokonani, a jego ulubionym zrywem narodowym – według niego także najważniejszym w dziejach Rzeczpospolitej – jest powstanie styczniowe. „Moi bohaterowie w sposób oczywisty są skazani są na klęskę. Zawsze. Nawet w chwili kiedy odnoszą sukcesy, tuż za rogiem czeka już na nich porażka (…). Synonimem życia nie jest więc budowanie sukcesu ale raczej, jak u Camusa, ciągłe zmaganie z klęską” – mówił w jednym z wywiadów w 2005 r.
Tak było w trzech opowiadaniach z tomu „Nie tknął mnie nikt” (2008). Tak jest i w powieści „Krew na rękach moich” (2021), gdzie bohaterami uczynił gotowych na wszystko sztyletników, egzekutorów wykonujących wyroki na zdrajcach i carskich oficjelach w dobie powstania styczniowego. Holewiński przekonuje, że hasło „gloria victis” charakteryzuje nie tylko styczniowy zryw, ale też i żołnierzy wyklętych. Ich naznaczoną bohaterstwem i klęską walkę przedstawiał także w powieści „Opowiem ci o wolności” (2013), za którą otrzymał literacką Nagrodę im. Józefa Mackiewicza, oraz powieści „Honor mi nie pozwala” (2015) przypominającej losy majora NSZ żydowskiego pochodzenia – Stanisława Ostwinda-Zuzga.
Każda opowieść o walce niepodległościowej jest też okazją dla Wacława Holewińskiego by przedstawić społeczność danej epoki. Fascynacja Warszawą, która swego czasu była tyglem narodowości, języków i religii, wyraża się najpełniej i najbardziej epicko w trylogii „Pogrom 1905”, „Pogrom 1906” i „Pogrom 1907” wydanej w latach 2018-2020. Przez kilkaset stron tego cyklu przewijają się dziesiątki postaci z różnych warstw społecznych i narodowości. Sugestywność narracji Holewińskiego pozwala uznać go za następcę zapomnianych już dzisiaj portrecistów tamtej epoki – Andrzeja Struga oraz Władysława Terleckiego. Zwięzłość języka „Pogromu”, krótkie zdania oraz imponująca liczba postaci znajdujących się w ciągłym ruchu potęgują wrażenie filmowości tych powieści. Nic więc dziwnego, że zostały zaadaptowane do scenariusza filmu i serialu telewizyjnego /„Polowanie na ćmy” 2023/, odnosząc wielki sukces o czym najlepiej świadczy powtórzenie go na życzenie widzów raz jeszcze.

Jeszcze inny talent Wacław Holewiński zdradza w książkach poświęconych ludziom sztuki. „Droga do Putte” (2007) była fabularną rekonstrukcją żywota Jacoba Jordaensa, XVII-wiecznego malarza z Antwerpii, którego rywalizację z Rembrandtem pisarz porównuje do starcia Salieriego z Mozartem. Drugą książką zrodzoną z fascynacji malarskich była „Oraz wygnani zostali” (2020) – powieściowy portret hrabiego Ignacego Korwin-Milewskiego, niespełnionego artysty-malarza i marszanda żyjącego na przełomie XIX i XX wieku.
Opowieści o swoich postaciach Holewiński buduje na podstawie źródeł, dokumentów i wspomnień. Tam gdzie źródła się kończą, pozwala sobie na pracę wyobraźni – ogranicza ją jednak znajomością realiów danej epoki. Pomaga mu ona zrekonstruować wrażliwość, hierarchię wartości i umysłowość bohaterów. Swe podejście do powieści historycznej wyjaśnił już w debiutanckim „Lamencie nad Babilonem”: „tak mogło być, choć z całą pewnością nie było”.

Od lat utrzymuje kontakty z Teatrem Nie Teraz oraz współpracuje z jego szefem, Tomaszem A. Żakiem.
Ryszard Zaprzałka

















