
które
trwa nadal...
Ks. Jerzy Popiełuszko został zamordowany 41 lat temu, 19 października 1984 r., przez funkcjonariuszy komunistycznej bezpieki. 19 października 2009 roku, Prezydent RP Lech Kaczyński odznaczył pośmiertnie ks. Jerzego Popiełuszkę Orderem Orła Białego natomiast 6 czerwca 2010 roku papież Benedykt XVI ogłosił ks. Jerzego błogosławionym. Wyobraźcie sobie, że 41 lat po bestialskim zamordowania bł. ks. Jerzego Popiełuszki, nadal toczy się śledztwo w tej sprawie! Po tym, gdy po raz drugi zabrano je prokuratorowi Witkowskiemu, jego wątki zostały rozparcelowane po różnych prokuraturach. Niestety, przez 8 lat rządów PiS-u nie nastąpił przełom, podobno wskutek nacisku wysokich hierarchów kościelnych. Wojciech Stefan Sumliński – znany psycholog, dziennikarz śledczy, publicysta, reżyser filmów – wskazuje na kardynałów Nycza i Dziwisza jako tych, którzy zagrozili wstrzymaniem procesu kanonizacyjnego ks. Jerzego, gdyby doszło do ujawnienia prawdziwego przebiegu wydarzeń, tła i rzeczywistych sprawców. Niedawno pojawiła się jaskółka zakończenia śledztwa, dzięki zeznaniom Aleksandra Lichockiego, byłego funkcjonariusza WSW i WSI.

„Hipoteza o śmierci 25 października 1984”
Pod koniec 2002 prokurator Andrzej Witkowski z pionu śledczego IPN w Lublinie ponownie zasugerował wersję zabójstwa ks. Popiełuszki podważającą ustalenia sądu w Toruniu z lat 80. Trwały starania nad ustaleniem, czy za zabójstwem stały osoby „wyżej postawione w hierarchii partyjno-państwowej”. W 2008 sformułowaną przez Witkowskiego hipotezę, zakładającą, że Jerzy Popiełuszko nie zginął 19, lecz 25 października, po kilkudniowych torturach w bunkrach w Borze Kazuńskim, ponownie przywołał były prokurator IPN Leszek Pietrzak. Hipoteza ta została skrytykowana jako niepoparta materiałem dowodowym m.in. przez Witolda Kuleszę i Krzysztofa Piesiewicza.
Prokurator Witkowski zajmował się sprawą Popiełuszki w latach 1990–1991, zanim został od niej odsunięty. Witkowskiemu udało się wówczas ustalić, że 19 października 1984, w czasie gdy grupa Piotrowskiego z SB czekała, aż Popiełuszko opuści kościół w Bydgoszczy, w tym samym miejscu oczekiwała inna grupa, z Wojskowej Służby Wewnętrznej (WSW), składająca się z sześciu funkcjonariuszy bydgoskiej WSW. Witkowski w 1991 r. w towarzystwie policjantów wtargnął do siedziby kontrwywiadu wojskowego w Bydgoszczy i zabezpieczył m.in. „dziennik obserwacji”, w którym pod datą 19 października 1984 r. widniało nazwisko Popiełuszki jako osoby obserwowanej, a obok nazwiska sześciu osób (pięciu mężczyzn i jednej kobiety) zajmujących się obserwacją. Doprowadził do przesłuchania funkcjonariuszy. Przyznali oni, że byli obecni na miejscu, tzn. pod kościołem w Bydgoszczy, początkowo podając mało wiarygodne wyjaśnienia, co tam robili (twierdzili, że śledzili inną osobę z opozycji, co nie zgadzało się z treścią „dziennika”). Trzech funkcjonariuszy WSW ostatecznie wyraziło wolę współpracy z prokuraturą, żądając jednak w zamian gwarancji bezpieczeństwa dla siebie i rodzin. Witkowski przekazał tę informację ówczesnemu ministrowi sprawiedliwości i jego zastępcy, po czym został odsunięty od śledztwa.
„Obserwatorzy” z bydgoskiej WSW byli obecni w Górsku, gdzie doszło do porwania Popiełuszki. Ludzie Piotrowskiego wyprowadzili z golfa kierowcę (Chrostowskiego), posadzili go w swoim fiacie i założyli mu na ręce kajdanki. Natomiast funkcjonariusze inni niż grupa Piotrowskiego zajęli się Popiełuszką – przeprowadzili go do innego pojazdu stojącego ok. 200 m dalej, przy bocznej drodze. Golf został na poboczu. Po tym jak pojazdy dotarły do Torunia, już bez Chrostowskiego, Popiełuszko został pod mostem w Toruniu ciężko pobity i najpóźniej właśnie wtedy przekazany funkcjonariuszom bydgoskiej WSW. Ci, jak zeznali Witkowskiemu, zawieźli Popiełuszkę do bunkra amunicyjnego w Kazuniu koło Nowego Dworu Mazowieckiego. Tam czekali na nich mężczyźni mówiący po rosyjsku. W drodze z Torunia do Kazunia za funkcjonariuszami WSW podążała nadal grupa Piotrowskiego, zaś w samym Kazuniu Piotrowski miał po raz kolejny ciężko pobić Popiełuszkę i na tym jego udział w sprawie miał się zakończyć. Co najmniej jeden z bydgoskich funkcjonariuszy WSW, którzy zeznawali przed Witkowskim w 1991 r., wymienił z nazwiska trzech ludzi, którzy (wraz ze wspomnianymi osobami mówiącymi po rosyjsku) przejęli Popiełuszkę w Kazuniu. Byli to trzej oficerowie WSW w Warszawie w stopniu pułkownika, kapitana i majora. Kilka dni po 25 października gen. Kiszczak osobiście wydał rozkaz dezynfekcji opisywanego bunkra, mimo że nie leżało to w jego kompetencjach.

W 2008 roku dziennikarz Leszek Szymowski dotarł do trzech podwładnych funkcjonariusza SB, dowódcy grupy, której zadaniem było wówczas przygotowanie opisywanego bunkra i dostarczanie obecnym tam funkcjonariuszom odzieży i żywności, oraz do innego członka tej samej grupy. O sprawie pisały „Wprost” i „Polska The Times”. Kamienie, za pomocą których obciążono ciało Popiełuszki, wykazały zawartość minerałów występujących w okolicy Kazunia, zaś niewystępujących w okolicy Włocławka, gdzie ciało zostało wrzucone do wody.
Ustalenia śledztwa Witkowskiego potwierdza też to, że gdy w 1984 r. milicyjni technicy zbadali fiata, którego Piotrowski i jego grupa użyli do porwania Popiełuszki, nie znaleziono w bagażniku ani krwi, ani potu, ani śladów butów. Taką ekspertyzę płk Tadeusz Rydzek, ówczesny dyrektor Zakładu Kryminalistyki Komendy Głównej MO, przekazał gen. Ciastoniowi – co wzbudziło gniew Ciastonia, bo było to sprzeczne z oficjalną wersją zabójstwa (zgodnie z którą Popiełuszko miał być wyciągany z bagażnika, ciężko bity, a następnie znów wsadzany do bagażnika). Natomiast sierż. Roman Nowak, przewodnik psa tropiącego używanego podczas poszukiwań w 1984 r. w Górsku, zeznał, że pies tropiący podjął trop z golfa, którym podróżował Popiełuszko, i poprowadził w miejsce oddalone o 200-250 metrów, przy bocznej drodze – nie zaś w miejsce, gdzie rzekomo zatrzymał się fiat grupy Piotrowskiego; przy czym próbę z udziałem psa wykonywano nie mniej niż trzy razy i za każdym razem rezultat był ten sam.

W latach 2003–2004 prokurator Witkowski, tym razem jako pracownik IPN, ponownie zajmował się sprawą, jednak do przekazania aktu oskarżenia (który miał wymieniać m.in. nazwisko Kiszczaka) do sądu nigdy nie doszło, gdyż szef pionu śledczego IPN Witold Kulesza uznał pracę zespołu Witkowskiego za zakończoną. Witkowski zrezygnował później z pracy w IPN.
Pomoc w uprowadzeniu i współpracę z SB zarzucano również Waldemarowi Chrostowskiemu, który w dniu porwania zastąpił stałego kierowcę Popiełuszki, Jacka Lipińskiego. Historyk Jan Żaryn uważa, że ta teza nie ma oparcia w zachowanym materiale dowodowym.
Oficjalnie zwłoki znaleziono 30 października 1984 roku o godzinie 17:00 w zalewie koło tamy we Włocławku. Jednak jeden z toruńskich prokuratorów zajmujących się poszukiwaniami Popiełuszki zeznał, że już 26 października wezwano go w okolice tamy we Włocławku, aby asystował wydobyciu z rzeki zwłok. Na miejscu poinformowano go jednak, że sprawa jest „nieaktualna”.
W roku 2008 reporterzy „Superwizjera” TVN dotarli do większej liczby świadków, którzy twierdzą, że ciało wyłowiono już 26 października. Nurkowie biorący wówczas udział w akcji twierdzą, że ciało wyglądało wówczas inaczej niż na zdjęciach i filmach rejestrujących moment wyłowienia ciała 30 października. Ponadto było skrępowane w inny sposób, niż twierdzą esbecy.

PS.
Tomasz Popiełuszko (syn Józefa Popiełuszki, brata ks. Jerzego) – zmarł w 1992 r. w białostockim szpitalu w wieku 18 lat, przyczyna śmierci: zatrucie alkoholem metylowym.
Danuta Popiełuszko (żona Stanisława Popiełuszki, brata ks. Jerzego) – zmarła 1 lutego 2000 r. w białostockim szpitalu, przyczyna śmierci: zatrucie alkoholem metylowym. Lekarz dostrzegł ślady po igłach w okolicach żył świadczące o wstrzyknięciu trucizny dożylnie. Odmówiono sekcji zwłok mimo próśb rodziny.
Jan O., rybak, który zeznał przed prokuratorami IPN, że wieczorem 25 października 1984 r. wraz z dwoma towarzyszami widział wrzucanie obiektu przypominającego ciało do Wisły we Włocławku – zmarł w grudniu 2004 r. w szpitalu we Włocławku, przyczyna śmierci: zatrucie alkoholem metylowym. Z dokumentacji medycznej wynika, że do zatrucia doszło w trakcie hospitalizacji. Odmówiono sekcji zwłok mimo próśb rodziny.”
Korzystałem z Wikipedia.
Ryszard Zaprzałka

















