
czyli
dyskurs dwóch patriotów.
W ostatnią sobotę 19 lipca, przez cały kraj – jak Polska długa i szeroka, przetoczyła się fala masowych demonstracji aby wyrazić swój sprzeciw wobec polityki migracyjnej rządu Warszawskiego i Unii Europejskiej, szczególnie tej ze strony Niemiec. W ponad 80 miejscowościach odbywały się wiece i przemarsze ale także nieliczne kontrmanifestacje. Nie inaczej było i w naszym galicyjskim miasteczku, gdzie na rynku zebrało się około dwustu osób, wśród których wyróżniała się postać znanego działacza, obecnie politycznego a niegdyś cenionego animatora kultury, wieloletniego dyrektora Muzeum Okręgowego Adama Bartosza. Jego barwną obecność odnotowały wszystkie lokalne publikatory, w tym także telewizja STARnowa, której red. naczelny Mirosław Poświatowski /przed laty znany dziennikarz tygodnika TEMI/, wszedł w ostrą polemikę na FB, którego to emocjonalną wypowiedź publikujemy poniżej.

Szanowny panie Adamie!
Pamiętam czas, gdy dzięki Pana uprzejmości jako dyrektora Muzeum Okręgowego w Tarnowie, mogłem w nim organizować chociażby wieczory z cyklu „Uwaga, Człowiek”. Jeden z nich – poświęcony Janowi Głuszakowi – „Dagaramie” – przygotowaliśmy wspólnie. Doceniam ponadto – i tu może będzie Pan zdziwiony – że jest Pan strażnikiem pamięci po obecności Żydów w Tarnowie, choć gdy myślę o tym „plemieniu” najczęściej przychodzi mi na myśl wschodnie przekleństwo: „przyjacielu, jakież dobrodziejstwo ci wyświadczyłem, że tak mnie prześladujesz”. Cenię Pana również za wiedzę, choć parokrotnie przyszło nam się spierać medialnie, jak wówczas, gdy krytykował Pan sam fakt zaproszenia na spotkanie pana Stanisława Michalkiewicza oraz samo spotkanie, na którym Pan nie był. Pytałem wówczas przy rozmaitych okazjach, dość zgryźliwie, czy zabiera pan głos w różnych sprawach, albo pojawia się na uroczystościach patriotycznych „prywatnie, czy służbowo?”. Podczas którychś obchodów Święta Niepodległości zwrócił się Pan do mnie słowami: „to ty nie w Anglii?”. Wyraz Pana twarzy był bezcenny, gdy żartobliwie odpowiedziałem: „no widzi pan, panie Adamie, ledwo PiS doszedł do władzy, a ludzie już zaczynają wracać”. Mniejsza z tym. Podczas emigracji, ale i w Polsce, pracowałem z Anglikami, Słowakami, Węgrami, Łotyszami, Rumunami, Tajlandczykami i Ukraińcami; hindusi podwozili mnie samochodem. To, co tych ludzi wyróżniało – to chęć pracy, w odróżnieniu od nachodźców, których jedynym celem jest życie na nasz koszt i przekształcenie krajów, do których przybywają w kalifaty. Żeby się o tym przekonać, wystarczy spojrzeć na Francję, Niemcy czy Anglię.

Panie Adamie!
Przyjęliśmy morze Ukraińców, z których większość po prostu wykorzystała nasz system socjalny i wcale nie uciekała z terenu walk. Tak narodziło się pojęcie „turystyki socjalnej”. Środowisko z którym jestem związany – Konfederacja Korony Polskiej – jako pierwsze podnosiła te kwestie lata temu, podczas akcji „Stop ukrainizacji Polski”, kiedy za pokazywanie faktów, było się odsądzanym od czci i wiary. Dziś utrzymujemy w jakiejś mierze Ukrainę, przeznaczając na nią 5% PKB. Chyba żadne europejskie państwo NATO, nie przeznacza tyle na utrzymanie swojego wojska. Pan za to nie zapłacił – płacimy za to my, podatnicy.

Panie Adamie
Polska nie będzie zsypem dla nachodźców. Możemy przyjąć ograniczoną liczbę prawdziwych uchodźców, ludzi, którzy uciekają przed śmiercią, którzy są wdzięczni za to, że ktoś ich przyjmuje pod swój dach i którzy szanują kulturę gospodarza. Ale nie będziemy też ofiarą eksterminacyjnych przesiedleń Izraela ludności palestyńskiej, w ramach „ostateczne rozwiązania kwestii palestyńskiej”, jak to swego czasu mówił słynny socjalista Adolf Hitler w odniesieniu do Żydów. A mówimy tu o działaniach noszących znamiona zbrodni przeciw ludzkości i nie bez przyczyny premier Izraela ścigany jest międzynarodowym listem gończym, a np. dwóch izraelskich ministrów słynnych z szowinistycznych wypowiedzi zostało uznanych za persona non grata przez Kanadę, Australię, Nową Zelandię, Wielką Brytanię, Norwegię i Słowenię.
Więc jeżeli chce się Pan ująć za prześladowanymi i eksterminowanymi ludźmi ze względu na ich przynależność, narodowość – to w każdej chwili może Pan to zrobić w odniesieniu do Palestyńczyków, choćby symbolicznie biorąc palestyńską chorągiewkę do ręki.

Wracając do „nachodźców. W moich oczach staje Pan, panie Adamie, w jednym szeregu z reżimowymi telewizorniami pokazujące takie obrazki, w których reporter nad brzegiem morza mówi: widzę samotne kobiety z dziećmi – a w tym samym czasie kamera rozpaczliwie szuka tych kobiet z dziećmi, natrafiając jedynie na młodych, dobrze odżywionych byczków.

My, Polacy, nie damy się szantażować moralnie. Nigdy dość przypominania o katolickim „porządku miłosierdzia” – najpierw dbam o swoich, o najbliższych, o mniejsze i większe Ojczyzny – a z obcymi w potrzebie mam prawo i obowiązek dzielić się tym, na czym mi zbywa, a nie kosztem tego, że doprowadzę własną rodzinę do granic ubóstwa i wtedy na pewno już nikomu nie będę mógł pomóc. Czy Pan, wychodząc z domu, zamyka go na klucz, czy może zostawia szeroko otwarte drzwi z karteczką z napisem zachęcającym obcych, żeby weszli i wzięli sobie co chcą? Tymczasem dziś nie możemy nawet decydować o tym, kto do nas wjeżdża, podrzuca się nam zaproszonych jeszcze przez Angelę Merkel migrantów, a polska straż graniczna i inne służby mundurowe odgrywają dla nich rolę taksówki. W sensie prawnym nawet nielegalny imigrant staje się niejako „legalny” w obecnym stanie prawnym, w momencie zatrzymania.

Jest pewna granica absorpcji nachodźców, za którą jest już tylko „wielka podmiana” cywilizacyjna, podczas której, jak w krajach zachodu, młoda dziewczyna boi się wyjść sama z domu, bo może zostać zgwałcona; podczas której pana dziecko, córka czy syn, może być zadźgane nożem na ulicy, czy pobite i sterroryzowane w szkole. Ja nie chcę żyć w kraju, w którym w obawie przed terrorem „nachodźców” trzeba odwoływać jarmarki bożonarodzeniowe, ani mieszkać w mieście, w którym znajdują się dzielnice, do których boi się wjechać policja, pogotowie czy straż pożarna. Nie chcę żyć w kraju, w którym przestaje się publikować statystyki przestępstw ze względu na narodowości, czy nie reaguje na działania muzułmańskich gangów gwałcicieli i pedofilów, bojąc się oskarżeń o rasizm czy ksenofobię – jak ma to miejsce w Wielkiej Brytanii. Nawiasem mówiąc to tam na większe wsparci mogą liczyć nie asymilujący się nachodźcy – niż brytyjscy weterani wojenni. Tymczasem już w tej chwili przestępczość zorganizowana, złożona z grup obcokrajowców, zbliża się w Polsce do poziomu z początku la 90-tych, o czym alarmują osoby związane ze służbami.
Nie przemawia też do mnie rzekoma argumentacja, że brakuje rąk do pracy. Ściąganie nachodźców, którzy finalnie chcą jedynie żyć na cudzy koszt i urządzań cudzy kraj po swojemu, nie jest rozwiązaniem – rozwiązaniem jest stworzenie takich warunków, by Polacy mogli się rozwijać we własnym kraju, dorabiać, chcieć zakładać rodziny. Podczas gdy my ściągamy ludzi z egzotycznych krajów, na terytorium byłego ZSRR czeka rzesza potomków Polaków – zesłańców na Sybir, czy tych, którzy z dnia na dzień znaleźli się na terenie sowieckiej Rosji. Czekają nadaremno. I to jest dopiero wstyd.

Panie Adamie!
Bywały już sytuacje, w której osoby publiczne ujmując się za nachodźcami, same stawały się ofiarami przemocy z ich strony. Dla mnie, jako katolika, nie byłoby żadną pociechą, gdyby Pan stał się jedną z takich ofiar, bo atakujący nachodźca nie wiedział, że jego sprzymierzeniec chodzi w charakterystycznym kapeluszu. Ale podobno jak Pan Bóg kogoś miłuje, a zsyłane wyrzuty sumienia i różne przygody nie działają, wówczas spełnia „wszystkie jego życzenia”. Tyle że ja nie chciałbym, aby Pana życzenia spełniły się kosztem moim, mojego syna i milionów Polaków.

Panie Adamie!
Patrzy pan stereotypami i może myśli że jest w awangardzie postępu i walki o prawa człowieka. Tak, jest pan w awangardzie – awangardzie najazdów tureckich, hord Mongołów, awangardzie ludobójstwa rewolucji francuskiej i totalitarnych ustrojów z komunistycznym włącznie. W tej rewolucyjnej awangardzie, która porzucona przez chłopów, robotników, znalazła sobie elektorat zastępczy. To dlatego w USA „Demokraci” masowo ściągali migrantów, przyznając im socjał, kosztem obywateli własnego państwa – hodując sobie wyborców. Dziś w Polsce nie kryje się z tym również i nasza lewica. W ocenie publicysty Sławomira Sierakowskiego ta „wielomilionowa grupa wyborców może wypłynąć na krajobraz polityczny, trwale zmieniając oblicze tego kraju”, na co on czeka od lat i „nie może się doczekać”.

Panie Adamie!
Pan nie buduje mostów, tylko je niszczy. Pan nie zakopuje rowów, tylko je pogłębia. Może to i lepiej, bo nie można niczego trwałego zbudować na fałszu. Nie wiem, czy z Pana strony mamy do czynienia z ideologicznym, lewackim zacietrzewieniem, odpornością na fakty, czy jakąś formą „zadaniowości”, co przywraca moje pytanie sprzed lat, czy pan tak „prywatnie, czy służbowo?”. A fakty są takie, że my, podatnicy, płacimy nie tylko na Ukraińców czy płacić mamy – pod obcy dyktat – na nachodźców, my płacimy także na Pańską emeryturę. Żeby Pan mógł sobie podczas antyimigracyjnego wiecu broniącego naszej Ojczyzny, pomachać chorągiewką, stanąć z szyderczym transparentem wymierzonym w polską suwerenność. Pana gesty nic nie kosztują, poza chwilą strachu w obawie przed tym, jak zachowają się w świetle kamer ci straszni narodowcy. Jednak konsekwencji tych postaw raczej nie będzie ponosił Pan, ale polskie społeczeństwo, polskie rodziny, przyszłe pokolenia, zgwałcone córki i zadźgani synowie.
Więc jak chce Pan byśmy przyjmowali nachodźców, proszę przyjąć ich pod swój dach. Na własny koszt.

Panie Adamie!
Przechodząc do konkluzji: widziałem już Pana machającego chorągiewką żydowskiego państwa położonego w Palestynie; widziałem Pana z symbolami cygańskimi (przepraszam: „romskimi”); widziałem Pana z chorągiewką ukraińską i z chorągiewką lgbt. Znajomi się nawet pytali, ile ma pan tych „flag”… Ale nie przypominam sobie, żebym widział Pana z flagą polską… Jeżeli pan się jej wstydzi, to przecież są na świecie kraje wyraźnie Panu bliższe, w których można mieszkać, jak chociażby słynący na cały świat tolerancją Izrael…
Mirosław Poświatowski
fot. Tomasz Schenk (tarnow.net.pl)

















