
Metafora bramy, symbolika drzwi… Tak, to działa na naszą wyobraźnię. Pamiętam młodzieńcze zauroczenie muzyką zespołu „The Doors” z ich swoistym ideowym mottem wyjętym z eseju Aldousa Huxleya… Pewnie wielu było zauroczonych „Boską komedią” Dantego i może nawet zafrasowanych sentencją, którą autor umieścił nad wejściem do „miasta utrapienia”… Większość z nas na pewno też dobrze kojarzy wrota Mordoru, których nie mógł otworzyć Gandalf, bo zapomniał „hasła”… A ilu nominalnych katolików rozumie dzisiaj, co jest za drzwiami ich życia? Kto pojmuje przesłanie, jakie zawiera w sobie pięć bram wiodących do najważniejszej świątyni naszej wiary?

Kiedy staniemy przed fasadą Papieskiej Bazyliki św. Piotra w Rzymie i uda nam się otrząsnąć z atakujących to miejsce turystycznych barbarzyńskich hord, to zobaczymy, że świątynia ma pięć wysokich wejść, które prowadzą do jej trzech ogromnych naw. Większość odwiedzających mija i nie zauważa drzwi środkowych i pewnie nie wie, że tylko one przetrwały tutaj z dawnych czasów (cztery pozostałe powstały już w XX wieku). Jedynie o tych najbardziej na prawo informują przewodnicy, a więc może i ktoś zapamięta, że to Porta Santa, co po polsku znaczy Święta Brama…
Opowieść o „Drzwiach” chciałbym jednak zacząć od drugiej strony, zresztą zgodnie z kierunkiem odczytywania tekstów i znaków w naszej cywilizacji.
Pozornie zdaje się być nie po kolei w kontekście ludzkiego żywota, bo to jakby od końca, od Bramy Śmierci. Przez te drzwi wchodziły trumny i procesje pogrzebowe zmarłych papieży. Drzwi, na które dzisiaj patrzymy, powstała z inicjatywy papieża Jana XXIII, a ich twórcą był lewicowy agnostyk (sic!) Giacomo Manz?, który temu dziełu poświecił długie siedemnaście lat (do 1964 r.)

Brama podzielona jest na cztery kwatery z symbolicznymi dla tematu śmierci płaskorzeźbami: „Zdjęcie z Krzyża”; „Wniebowzięcie Najświętszej Marii Panny”; „Chleb i Wino”; „Zabójstwo Abla”; „Śmierć Józefa”; „Męczeństwo św. Piotra” i – co nieco zaskakujące – „Śmierć papieża Jana XXIII”, który zmarł przed ukończeniem bramy oraz jeszcze „Śmierć papieża Grzegorza VII”, a na koniec jakże kontrowersyjny koncept artysty – „Sześć zwierząt w agonii”. Po wewnętrznej stronie drzwi znajduje się odcisk dłoni autora oraz scena z Soboru Watykańskiego II, podczas którego pierwszy czarnoskóry kardynał afrykański – Rugambwa – kłania się papieżowi.
Jeżeli „śmierć”, to zupełnie zrozumiałym będzie sąsiadujący z nią „sąd Boży”, który definiują kolejne drzwi – Brama Dobra i Zła. Wykonanie tego dzieła powierzono Luciano Minguzziemu, żołnierzowi komunistycznego „movimento di resistenza” k. Bolonii. W dwunastu panelach mamy sceny odwołujące się do Zła (lewa pierzeja bramy) i Dobra (prawa pierzeja). Dzieło jest klasycznym przykładem sakralnego modernizmu. Co ciekawe, miało być przeznaczone dla bazyliki San Petronio w Bolonii, ale tam nie wyrażono zgody na „coś takiego”.

Podobno o odrzuceniu „drzwi” zdecydowały dolne rzędy płaskorzeźb, gdzie „zło” jest ukazane poprzez komunistycznych partyzantów zabitych w 1943 r. przez Niemców (zostali przedstawieni jako „armia męczenników”). Natomiast „dobro” to Sobór Watykański II, jego papieże Jan XXIII i Paweł VI oraz soborowi moderatorzy, kardynałowie: Agagianian, Suenens i Doepfner. Na „ozdobienie” tymi wrotami bazyliki Świętego Piotra zgodę wyraził nie kto inny, jak sam papież Paweł VI.
Drzwi centralne, jedyne ocalałe z pierwotnej bazyliki, są wykonane w brązie i dają nam szansę na spotkanie z prawdziwą chrześcijańską sztuką oraz definiującymi jej siłę i piękno alegoriami wiary.
Brama Filarete powstała w latach 1439 – 1445, a jej autorem był Antonio Averulino zwany „Filarete” (z gr. „przyjaciel cnót”). Każde ze skrzydeł ma trzy płaskorzeźbione kwatery. Na lewo od góry mamy: „Salvator Mundi” (inaczej „Chrystus Tronujący”); „Św. Paweł” i „Dekapitacja św. Pawła”. Po prawej: „Ave Gratia Plena” (inaczej „Madonna Tronująca”); „Św. Piotr wręcza klucze papieżowi Eugeniuszowi IV” i „Ukrzyżowanie Św. Piotra” (tutaj znajdziemy też unikalny widok antycznego Rzymu, m.in. z Piramidą Cestiusza i nieistniejącą już Piramidą Watykańską Meta Romuli).
Wszystko otoczone girlandami oraz znakami mitologicznymi odwołującymi się do „Metamorfoz” Owidiusza i „Bajek” Ezopa. Widoczne są tam też epizody z pontyfikatu papieża Eugeniusza IV. Ponad bramą umieszczono barokowy relief „Jezus powierza św. Piotrowi swoje chrześcijańskie stado”.

Kolejne drzwi, czyli Brama Sakramentów, dzieło Venanzo Crocettiego, uroczyście otwarte w 1965 r. przez papieża Pawła VI z okazji wznowienia Soboru Watykańskiego II. Widzimy to, co w rozwiniętej formie zrobiono nieco później z dwoma bramami, od których ta opowieść się rozpoczęła. Osiem rzeźbiarskich paneli zawieszono jak obrazy. Na pierwszym, wyglądający jak kosmita Anioł, udziela jednocześnie wszystkich Sakramentów jakimś poskręcanym humoidom. Tę samą „technikę” obrazowania widzimy w przedstawieniu siedmiu Świętych Sakramentów. Dodatkowo autor odwołuje się tutaj do tego „co światowe”, a co ilustruje codziennościami życia. Oprócz tytułów niewiele tutaj pozostało z sacrum (tak w formie, jak i w treści).
Dokładnie tak wygląda sztuka współczesna, co dla odwiedzających Watykan pewnie może być zaskoczeniem, bo miejsce to kojarzą z wiarą, konserwatyzmem, tradycją, no i po prostu pięknem… ale te refleksje zostawmy sobie na inną okazję.
Ludzie potrzebują wydarzeń. Ludzie chcą być świadkami rzeczy wielkich… nawet, gdyby miał to być koniec świata. Tak to już jest. Niczym się nie różnimy od naszych przodków; jesteśmy tacy sami jak 736 lat temu, kiedy papież Celestyn V w bazylice Santa Maria di Collemaggio w L’Aquila otworzył pierwsze w dziejach „Święte Drzwi”. A otworzył w związku z wydaną przez siebie „Bullą Przebaczenia”, będącą być może pierwszym powszechnym odpustem zupełnym… Ludzie potrzebują „drzwi” do Kościoła, do świętych sakramentów, do Pana Boga.
W wieku XV, w czas błogosławionego Christianitas, „Święte Drzwi” pojawiły się w papieskiej bazylice San Giovanni in Laterano, a wraz z nimi idea jubileuszowego Świętego Roku i odpustowego pielgrzymowania chrześcijan do Rzymu. Wiek później, po ukończeniu budowy nowej bazyliki Świętego Piotra, te najważniejsze z „Drzwi” wmurowano właśnie tam, ale jednocześnie siostrzane „święte wrota” otwierano w trzech innych papieskich bazylikach Rzymu: u św. Pawła za Murami, u Matki Bożej Większej i oczywiście u św. Jana na Lateranie.

Początkowo Rok Święty miał być obchodzony co 100 lat, ale nasza potrzeba „bycia inspirowanymi” spowodowała, że decyzjami kolejnych papieży okres ten skracano – do 50 lat, do 33 i ostatecznie do 25 (bulla Paweł II z 1470 r.) i tak jest do dzisiaj. Jeżeli „świętowanie” nie będzie dla nas „zaliczaniem”, to duchową wykładnią przechodzenia przez próg Porta Sancta musi być cytat z Ewangelii św. Jana, przypominający słowa Chrystusa: „Ja jestem bramą. Jeżeli ktoś wejdzie przeze Mnie, będzie zbawiony”.
Symbole. Theatrum fidei. Bez tego wszystkiego nie mielibyśmy „punktów podparcia”. To trochę tak, jak konieczność używania zmysłów, aby móc normalnie żyć. Pierwszym, który w czas „Święty” otwiera „Świętą Bramę” jest oczywiście papież. Wypowiada słowa: „Aperite mihi portas iustitiae” („Otwórzcie mi bramy sprawiedliwości”) i trzy razy uderza srebrnym młotkiem w mur, który z obu stron zasłania Bramę… Kiedy murarze skończą usuwanie muru, papież zdejmuje mitrę i klęka w ciszy na progu, trzymając w lewej ręce zapaloną świecę. Potem inicjuje modlitwę „Actiones nostras”, gdzie padają znamienne słowa o umacnianiu przez Kościół wiernych: „Aby wszystkie nasze modlitwy zawsze zaczynały się od Ciebie”. Następnie, przy śpiewie chóralnym „Te Deum”, Ojciec Święty prowadzi procesję do ołtarza, gdzie celebruje nieszpory o Narodzeniu Pańskim…

Tak, wiem, że tego już nie ma, choć pozostała data – 24 grudnia, dzień Bożego Narodzenia. Ale nie ma w Watykanie tradycyjnego Kościoła, nie ma tradycyjnej Mszy św., nie ma tradycyjnego jubileuszowego Roku Świętego i nie otwiera się już Świętych Drzwi tak, jak kiedyś. Tę liturgię i ceremonie odwołał drugi z posoborowych papieży – Paweł VI.
Pozostały jednak „Drzwi”, które również fizycznie łączą nas z Tradycją (pisaną przez duże T). Wyrokiem Opatrzności Święte Wrota u św. Piotra powstały za pontyfikatu Piusa XII, czyli ostatniego przedsoborowego papieża i miały swą uroczystą inaugurację (a jakże!) 24 grudnia roku 1949, dokładnie w dwóchsetną rocznicę oddania do użytku dawnej Bramy z drzewa orzechowego. Obecna jest darem biskupa Francesco Von Strengi, swoistym wotum szwajcarskich katolików, którzy w ten sposób chcieli podziękować Panu Bogu za ocalenie ojczyzny od wielkich tragedii II wojny światowej. Przyjrzyjmy się tym wrotom dokładniej, a zobaczmy świat sprzed „rewolucji aggiornamento” II Soboru Watykańskiego – świat wiary i świat sztuki.

Autorem wykonanych w brązie drzwi był Toskańczyk, Vico Consorti, znany z wielu wcześniejszych podobnych realizacji w innych świątyniach, człowiek, którego z tego powodu zwano „maestro degli usci”. Prostokąt Świętych Drzwi podzielony jest symetrycznie na 16 obrazów ułożonych w czterech rzędach i rozdzielonych herbami 36 papieży kolejnych „świętych jubileuszy”.
Autorskim konceptem rzeźbiarza było przedstawienie ludzkiego grzechu i Bożej sprawiedliwości, a wszystko w odwołaniu do Ewangelii. Stąd dzieło to zwie się też „Drzwiami Wielkiego Przebaczenia”. Należy dodać, że patrzymy tutaj na piękno dzieło sztuki klasycznej, w formie odwołującej się do figuratywnego realizmu końca XIX w., ale nie unikające metafor i alegorii.
W treści mamy jednoznaczne definiowanie zła i dobra oraz „receptę” na zbawienie. Za każdym razem „bohaterowie” tych obrazów przekraczają jakieś „drzwi”. I tak, patrząc od góry:
Adam i Ewa w efekcie swej zdrady wobec Boga, są wypędzeni za bramy Edenu; Maryja przyjmuje anielskie Zwiastowanie i pokazuje nam na nowo „drzwi” do Pana Boga;
Chrzest Boga-Człowieka w Jordanie to początek naszej drogi do Jezusa, który odtąd pochyla się nad każdą „zaginioną owieczką”, a potem, jako Ojciec, czeka u „drzwi” na każdego „marnotrawnego syna” oraz uzdrawia tych, których sparaliżował grzech;
Jezus otwiera „drzwi” do Nieba grzesznikom i wątpiącym, a to dzięki ich ekspiacji i pokorze: grzesznicy Marii, która obmyła mu stopy i osuszyła je swymi włosami; aż dwa razy Piotrowi – po pierwsze, gdy nie rozumiał, że trzeba wybaczać nawet 77 razy i po drugie, gdy obiecywał, że nigdy Jezusa się nie wyprze; no i łotrowi na Golgocie, gdy ten wyznał swe winy;
Przed „niewiernym” Tomaszem Jezus otwiera „drzwi” swoich ran; przekazuje Apostołom duchową siłę odpuszczania grzechów; strąca Szawła z konia i oślepia, by otworzyć przed nim „drzwi” świata wiary i apostolstwa. Na ostatnim obrazie Pius XII stuka srebrnym młotkiem w Święte Drzwi, co jest prostą alegorią ludzkiego pukania do „Nieba Bram”.

Artystyczną rzeźbiarską wizję Vico Consortiego puentują umieszczone na dole drzwi dwie łacińskie inskrypcje – informacyjna oraz merytoryczna, tłumacząca sens przechodzenia przez „Drzwi”: „Stąd obficie wypływają źródła Łaski Bożej i oczyszczają dusze wszystkich. Tym, którzy wejdą, przywróć święty pokój, niech przyozdobią się cnotą chrześcijańską”.
Boże Narodzenie – „Drzwi” się właśnie otworzyły. Można by rzec, że tak jest nie tylko w czas Roku Jubileuszowego zwanego Świętym, ale każdego roku i codziennie. Państwo bardzo dobrze wiecie, że rzecz nie w symbolicznym przekraczaniu Bramy Świętej w Bazylice Piotrowej (skądinąd potrzebnym jako znak), ale w naszej osobistej decyzji o pójściu za Bożym Dzieciątkiem i to ze świadomością, że przed Nim i przed nami Krzyż. Bo, jak pisał Norwid: „Oto wszerz i wzwyż / Wszystko toż samo.”/ „Gdzież się podział krzyż?” / „Stał się nam bramą!”
Tomasz A. Żak /pch24.pl/