
Najpierw w sobotę 6 listopada na zaproszenie Fundacji Pro Patria Semper, 1 Tarnowskiej Drużyny Harcerskiej „Sulima” (ZHR) oraz Katolickiej Szkoły Podstawowej, do Tarnowa przybyło blisko 200 członków drużyn harcerskich z całego regionu. Powodem były obchody 110. rocznicy powołania pierwszych tarnowskich drużyn skautowych. Obchody rocznicy w formie wieczornego Harcerskiego Capstrzyku włączone zostały w program dziewiątej edycji Festiwalu Niepodległości. Zaś dzień później, w niedzielę 7 listopada, w podtarnowskim Łowczówku oddano hołd bohaterom, którzy w 1914 roku zginęli za Ojczyznę, odprawiono uroczystą Mszę św. w intencji Ojczyzny, poległych i zmarłych Legionistów, poświęcono tablicę pamiątkową, odbył się Apel Pamięci oraz złożenie kwiatów przed kaplicą cmentarza – w ten sposób wszyscy zgromadzeni na XXII Zlocie Niepodległościowym w Łowczówku uczcili pamięć bohaterów, którzy oddali życie za nasz kraj. Na tej wojennej nekropoli pochowanych jest 483 żołnierzy, głównie Polaków z 1. i 5. Pułku Piechoty Legionów Polskich, ale również żołnierze austriaccy i rosyjscy.

Początki harcerstwa w Tarnowie sięgają 1911 roku. 5 listopada do Tarnowa przybył Andrzej Małkowski, twórca polskiego skautingu, a w przeszłości uczeń Gimnazjum I, który formalnie powołał do życia trzy drużyny skautowe, wśród nich I tarnowską Drużynę im. Zawiszy Czarnego, czyli słynną „Czarną Jedynkę”, działającą początkowo przy Wyższej Szkole Realnej (obecnie budynek MCDN ODN przy ul. Nowy Świat 30). Pieczę nad tarnowskim skautingiem sprawował „Sokół”.

110 lat po tym wydarzeniu, na ulicach Tarnowa i pod Tarnowem, blisko 200 harcerzy ZHR z drużyn harcerskich z terenu Polski południowo-wschodniej rozegrało Turniej Drużyn Leśnych. Kulminacyjnym momentem obchodów rocznicy powstania tarnowskiego harcerstwa był natomiast sobotni Capstrzyk Harcerski. Uczestnicy przeszli śladem kilku ważnych dla dziejów tarnowskiego harcerstwa miejsc, spotkali się też z dr Marią Żychowską, harcerką i historyczką, która przyczyniła się do odnowy idei harcerstwa. Spacer zakończył się pod „Białym Domem”, obecnie budynkiem Tarnowskich Wodociągów, w którym 103 lata temu Jerzy Braun napisał najsłynniejszą piosenkę harcerską „Płonie ognisko i szumią knieje”.

Z kolei na cmentarzu wojennym w Łowczówku licznie zgromadzeni mieszkańcy, parlamentarzyści ziemi tarnowskiej, samorządowcy i służby mundurowe pamiętali o tych, którzy zginęli w tym miejscu w grudniu 1914 roku. W opinii wielu uczestników, pamięć o tych wydarzeniach jest kluczowa dla wychowania przyszłych pokoleń.

– To miejsce jest bardzo ważne, szczególnie dla młodzieży, której widziałem dzisiaj bardzo dużo. Co roku jest organizowany ten Zlot Niepodległościowy w Łowczówku i co roku frekwencja dopisuje. Jako okoliczni mieszkańcy bardzo się cieszymy także z tego, że tu przyjeżdżają ludzie z różnych części regionu, nawet z Tarnowa. – Uważam że powinniśmy pamiętać o takich miejscach, bo to jest nasza historia. My ją tworzymy i musimy ją kontynuować. Pogoda w tym roku dopisała, więc jest się z czego cieszyć. – Patriotyzm to jest podstawa. Musimy pamiętać o tych, co za nas walczyli o wolność – mówili uczestnicy.

Bitwa pod Łowczówkiem rozgrywała się w dniach 22-25 grudnia 1914 roku. Zderzyły się tutaj wojska rosyjskie z austro-węgierskimi. Po stronie Austro-Węgier walczyła I Brygada Legionów pod dowództwem Edwarda Rydza-Śmigłego i Witolda Ścibora-Rylskiego.
„W tę noc wigilijną chłopcy nasi w okopach zaczęli śpiewać »Bóg się rodzi«…I oto z okopów rosyjskich Polacy, których dużo jest w dywizjach syberyjskich, podchwycili słowa pieśni i poszła w niebo z dwóch wrogich okopów! Gdy nasi po wspólnym odśpiewaniu kolęd krzyknęli: »Poddajcie sie, tam, wy Polacy!« nastała chwila ciszy, a później – już po rosyjsku: »Sibirskije striełki nie sdajutsia«. Straszna jest wojna bratobójcza”. Tak we wspomnieniach przywoływał Sławoj Felicjan Składkowski, żołnierz I Brygady Legionów Polskich, wigilię Bożego Narodzenia 1914 roku, spędzoną na ciężkich, kilkudniowych walkach w lasach i wzgórzach wsi Łowczówek.

Był to wówczas jeden z wielu newralgicznych punktów gigantycznego frontu ciągnącego się od morza Bałtyckiego poprzez Karpaty po rzekę Prut. W okolicach Tarnowa przebiegał on wzdłuż linii Dunajca i jego prawobrzeżnego dopływu – Białej, nad która pośród stromych,
zalesionych zboczy rozłożyła się owa wieś – Łowczówek.
Pierwsza wojna światowa dopiero się rozpoczynała. Rosja uderzyła w Austro – Węgry i wkraczając do Galicji już w listopadzie zajęła Tarnów i Tuchów. Dotychczasowy sukces popchnął rosyjską armię dalej, w kierunku Krakowa. Nie uszła jednak daleko, kiedy natrafiła na oddziały austro-węgierskie, rozciągnięte na linii Limanowa – Łapanów – Nowy Sącz. Pierwsza Brygada Legionów Polskich Józefa Piłsudskiego przyczyniła się do powstrzymania Rosjan od dalszego marszu, a nawet ich wycofania się w okolice Tarnowa.

Zdawało się, że po intensywnych walkach ostatnich dni, obie strony potrzebują wypoczynku. A poza tym zbliżało się Boże Narodzenie. Brygada Piłsudskiego wkraczała do Nowego Sącza witana przez szczerze uradowanych mieszkańców. Sądeczanie postanowili nawet umęczonym żołnierzom urządzić na rynku choinkę z prezentami. Strzelcom nie było jednak dane doczekać choinki i przygotowywanych prezentów. 20 grudnia nadszedł rozkaz wymarszu. Szybko okazało sie, że oddziały„gonią” Rosjan, zbliżając się forsownym marszem do obsadzonych przez nich pozycji pod Łowczówkiem.
22 grudnia I Brygada Legionów dotarła na miejsce. W sam czas. Część pozycji austrowęgierskich już została utracona, a Rosjanie szykowali się do ich umacniania. Tego dnia, zaledwie po chwili wytchnienia, rozpoczęła się kilkudziesięciotysięczna akcja strzelców Piłsudskiego, nazwana później bitwa pod Łowczówkiem. Atak rozpoczął się z nastaniem zmierzchu, w tężejącym coraz bardziej mrozie.

„W zupełnych ciemnościach, brodząc w nie do końca zamarzniętym potoku, posuwają się w górę 2. Kompania I batalionu. Pierwsze strzały zaskoczyły przeciwnika zupełnie. To patrol bojowy wpadł na stanowisko Moskali. Nie było czasu do namysłu. Biegiem! Biegiem! Gdzie oni są? W końcu jest – maskowany igliwiem okop. Hurra! I głośniej, i szybciej, choć co chwila wśród nich pozostają wyrwy po tych, którzy na swej drodze spotkali wrogie kule. Jeszcze kilka kroków. I juz. Podnoszą ręce w okopach i opadają podniesione do ciosu uzbrojone w bagnety karabiny. Jakżesz tragiczna chwila usłyszeć tutaj, teraz wystraszone: Panie, panie, ja katolik, ja Polak…”.
Kluczowym punktem wszystkich walk okazało się wzgórze 360, zdobyte przez legionistów Piłsudskiego. Kontrataki rosyjskie rozpoczęte nocą, przeciągają się na cały kolejny dzien. Powoli zaczyna brakować amunicji, a trudny teren i kocioł walk, utrudniają dostawę. Kolejny dzień budzi się nad wrogimi okopami, odległymi od siebie o zaledwie 30-40 kroków. Jeszcze dziś znajdziemy ślady tych umocnień w lasach Łowczówka.

Wigilię rozpoczyna wściekły artyleryjski atak strony rosyjskiej. Legioniści cofają się pod naporem wroga i w myśl rozkazu dowództwa. Nie mija kilka godzin, gdy okazuje się, że rozkaz był błędny i trzeba wracać na dopiero co opuszczone pozycje, które w tym czasie opanowali już Rosjanie. Ci jednak nie bronią się długo i ustępują pola Polakom.
W wirze walk wszyscy przegapili moment zabłyśnięcia pierwszej gwiazdki na niebie…Śmiertelnie zmęczeni żołnierze odpoczywają w okopach. Na zimowym niebie błyszczy juz wiele gwiazd, a gdzieś tam w dole lampy rozjaśniają okna ludzkich sadyb. W okopach mrok, mróz i przemożna tęsknota za rodzina, za domem. A jednak! „Jakoś miedzy jednym meldunkiem, a drugim, skorzystał z chwili porucznik Orlicz oznajmiając, że ma ze sobą opłatek. Oficerowie zmieszali się, podpułkownik Dzieduszycki piszący rozkaz pochylił się nagle nad stołem, drgający uśmiech owinął usta wszystkich. Mimo ryku ustawicznych salw, łamanie opłatka słychać było cicho i wyraźnie…”.

Jeszcze jeden dzień spędziła I Brygada Legionów Polskich pod Łowczówkiem – a był to dzień Bożego Narodzenia. Oddziały austriackie wycofały się, nie wracając na opuszczone pozycje i tym samym pozostawiając Polaków samych. Nie było możliwości dalszej obrony wzgórz. Legioniści wycofali się bez większych strat. Na straconych pozycjach na zawsze pozostało ponad stu strzelców, którzy spoczywają na wojennych cmentarzach Łowczówka i okolic.
Po tej pierwszej, największej bitwie I Brygady Legionów Polskich, wracając do wigilijnej nocy w okopach, zanotował kapelan Kosma Lenczewski: „Zaintonowano kolędy i pokazały sie łzy na policzkach, bo na wspomnienie rodzin, poległych naszych, niepewnej przyszłości Polski, bo Austriacy i Niemcy pary nie puszczą – trudno było nie płakać nawet żołnierzowi”.

Opracował – Ryszard Zaprzałka
Zdjęcia – Mateusz Niemczura (www.tarnow.net.pl)