
Tak, o czym wie nie wielu, nazywano wybitną poetkę i mistyczkę czasów saskich – Elżbietę Drużbacką. A jeszcze mniej zwykłych zjadaczy chleba i literatury (ci ostatni zdają się być gatunkiem wymierającym, niestety!), kojarzy tę niesłusznie zapomnianą a związaną z Tarnowem poetessę, jak nazywał ją biskup i poeta Ignacy Krasicki, o której obecnie przypomina jeno skromna uliczka poniżej popularnego Burku. Na szczęście są jeszcze ludzie rozkochani w historii i literaturze, którzy wzorem niedościgłego tarnowskiego dziejopisa Antoniego Sypka, przywracają pamięć o programowo rugowanych z podręczników historii i języka polskiego luminarzach naszych małych ojczyzn. A takim niewątpliwie jest Mateusz Kołodziej absolwent dzisiejszej Akademii Tarnowskiej, nauczyciel języka polskiego, autor kilku książek z zakresu literaturoznawstwa i metodyki nauczania, a także laureat plebiscytu Nauczyciel na Medal 2018 i Dukata Tarnowskiego 2022 za upowszechnianie i promocję kultur. Onże „popełnił”był ostatnio ciekawie i bardzo kompetentnie, napisaną książkę pt. “Elżbieta Drużbacka. Pierwsza poetka czasów saskich”. Dało to asumpt do interesującego spotkania z jej autorem, które miało miejsce we wtorek 20 sierpnia w czytelni Miejskiej Biblioteki Publicznej w Tarnowie przy ul. Krakowskiej, poprowadzonego przez Annę Sadowską.

– Pomysł na książkę zrodził się tak naprawdę przy okazji mojej wcześniejszej publikacji, jaką były „Przemilczane. Polskie poetki, o których nie mówi się w szkole”. Jedną z bohaterek tamtej pozycji była właśnie Elżbieta Drużbacka – tłumaczył autor, na co dzień nauczyciel języka polskiego w Zespole Szkół Ekonomiczno-Ogrodniczych w Tarnowie.

Elżbieta Drużbacka to polska poetka tworząca w tzw. czasach saskich, która ostatnie lata swojego życia – dzięki koneksjom z familią Sanguszków – spędziła w klasztorze tarnowskich bernardynek. Na kolejnych stronach książki autor zaprezentował najważniejsze informacje o dotychczasowym stanie badań nad tekstami Drużbackiej, nakreślił zawiłe losy poetki nierozerwalnie związanej z potężnymi szlacheckimi rodami ówczesnej Rzeczpospolitej, a także odsłonił tajemnice kolejnych wierszy Safony słowiańskiej, jak zwykło się ją określać.

Książka „Elżbieta Drużbacka. Pierwsza poetka czasów saskich” swoją oficjalną premierę miała 7 marca tego roku – w 694. rocznicę lokacji Tarnowa. Zaprezentowano ją wówczas na uroczystym spotkaniu w Ratuszu. Jest ona szóstą częścią serii wydawniczej Wybitni Tarnowianie ukazującej się w katalogu Miejskiej Biblioteki Publicznej im. Juliusza Słowackiego w Tarnowie. Bohaterami wcześniejszych książek z tej serii byli Jan Amor Tarnowski, Spycimir Herbu Leliwa, Witold Rogoyski, Jan Szczepanik i Tadeusz Tertil.

„Czy ktoś tu mówi po polsku?”.
Zakrzyknęła świeżo przybyła z Wielkopolski do Rochatyna na Podolu poetka i mistyczka Elżbieta Drużbacka, podczas powitalnej kolacji z udziałem kasztelanowej Katarzyny Kossakowskiej i miejscowego proboszcza Benedykta Chmielowskiego, autora pierwszej polskiej encyklopedii. Był rok 1752, Polska granicząca wówczas z Turcją, była wielonarodowa, wymieszana, wielokulturowa. W tym tyglu pojawia się przybyły z islamskiej Smyrny charyzmatyczny Żyd – Jakub Lejbowicz Frank i ogłasza, że jest Mesjaszem tworząc na bazie judaizmu nową herezję, która zostanie później okrzyknięta mianem frankizmu, odrzucającego prawo mojżeszowe i Talmud na rzecz kabały, wymieszanej z wiarą w Trójcę Świętą i Pannę (utożsamianą czasem z Matką Boską). W tamtych XVIII. realiach osadziła swoją najgłośniejszą powieść „Księgi Jakubowe” – Olga Nawoja Tokarczuk – sławna współczesna polska pisarka, laureatka m.in.: Nagrody Nobla w dziedzinie literatury za rok 2018, laureatka The Man Booker International Prize 2018 za powieść Bieguni oraz dwukrotna laureatka Nagrody Literackiej „Nike” za powieści: Bieguni i Księgi Jakubowe.

Poetessa, która „utrzymała honor poezji polskiej”, jak określał Elżbietę Drużbacką sam książę poetów bp. Ignacy Krasicki – pisała kilka lat temu na łamach naszego portalu Agata Żak, była szlachcianką pochodząca najprawdopodobniej z Wielkopolski, która całe swoje życie spędziła na dworach magnackich Sieniawskich, Branickich, Czartoryskich, Krasickich, Sanguszków, a u jego kresu związała się z Tarnowem. Czasy w jakich żyła, nie sprzyjały bynajmniej emancypacji kobiet. Wiek XVIII uzależniał kobietę od mężczyzny, wyznaczając drogę małżeństwa lub życia konsekrowanego. O życiu na własny rachunek nie mogło było mowy, nie pozwalały na to stosunki społeczne i konwenanse. Kobieta w żaden sposób nie była przygotowana do poradzenia sobie bez męskiego towarzysza.
Elżbieta Drużbacka nie łamała w tym względzie zasad panujących we współczesnej sobie epoce. Przyszłego męża poznała najpewniej przebywając na dworze Elżbiety z Lubomirskich Sieniawskiej. Już jako skarbnikowa Żydaczowska (żona skarbnika Żydaczowskiego – Kazimierza Drużbackiego), prowadziła życie jak każda inna „standardowa” kobieta ze swych sfer, jednocześnie potrafiąc obok obowiązków dnia codziennego, dać upust talentowi. Co więcej, ilość i różnorodność literackiej spuścizny jaką pozostawiła, musi świadczyć nie tylko o wszechstronnym talencie, ale również silnym charakterze, który pozwalał jej na kultywowanie pasji i… profesji, zdominowanej wówczas przez mężczyzn.

A trzeba zauważyć, że Drużbacka swój talent potrafiła zmyślnie i pożytecznie „zagospodarować”. Tworząc w szerokiej palecie form literackich, od epistoł, poprzez wiersze, również satyryczne i moralizatorskie, potrafiła nie tylko zdobyć licznych czytelników, ale i mecenasów – układając panegiryki na ich cześć. W ówczesnej epoce naturalną praktyką było sporządzanie odpisów utworów i przekazywanie ich sobie w danym towarzystwie – w taki też sposób „krążyły” po dworach utwory Drużbackiej.
Przychylność opiekunów, czy tez mecenasów stała się dla Elżbiety Drużbackiej niezwykle ważna, w momencie, kiedy została wdową. Po śmierci męża przez niedługi okres czasu prowadziła majątek w ich ostatnim miejscu zamieszkania – Rzemieniu, ostatecznie jednak decydując się na przekazanie go w ręce rodziny.
Jak dokładnie doszło do wyboru Tarnowa na miejsce zamieszkania w latach starości, nie sposób dziś wyjaśnić. Decyzja miała na pewno związek z bliską znajomością, jaka łączyła Elżbietę z Barbarą Sanguszkową. Fundatorka tarnowskiego klasztoru bernardynek znana była z pobożności oraz serca czułego na potrzeby ubogich. Było ponadto regułą tamtego czasu, iż zasobne rody łożyły na cele dobroczynne i utrzymywały niejednokrotnie spora liczbę krewnych, czy nawet osób spoza kręgu rodziny, które nie były w stanie poradzić sobie samodzielnie.
Być może to właśnie owa nić przyjaźni, wytworzona przez kilka lat spotkań i korespondencji, przyciągnęła Drużbacką do Tarnowa. W liście do Barbary Sanguszkowej pisała: „Jaśnie Oświecona Mościowa Xiężno y Dobrodziko moya. Wczoraj powróciłam tu z Tarnowa, dokąd umyślnie jeździłam dla oglądania gniazdka mego, które mi łaskawość J. O. W. X. Mości Dobrodzika zesłała a jak miło y spokojnie będzie odpoczywała pod cieniem skrzydeł Protektorki moyey…”
Sprowadziwszy się już na dobre do Tarnowa, Elżbieta zamieszkała w kompleksie klasztornym sióstr bernardynek. W obrębie zabudowań, ale poza klauzulą, funkcjonowały pomieszczenia przeznaczone właśnie dla kobiet, które niejako dożywotnio spędzały czas przy zgromadzeniu, nie przyjmując ślubów zakonnych. Wstępując do III (świeckiego) zakonu reguły św. Franciszka, mogła dopóki pozwoliło jej zdrowie wyjeżdżać do krewnych i przyjaciół, uczestniczyć w wydarzeniach towarzyskich, nieraz też podróżować towarzysząc przełożonej zgromadzenia.
Życie wystawiło Drużbacką na liczne próby; śmierć męża, kochanej córki, wnucząt, ciosy te łatwiej było, jako osobie głęboko wierzącej, przetrwać w zgromadzeniu zakonnym, o czym pisała z westchnieniem rozpoczynając wiersz „Panie, dobrze nam tu…”
Umierając 14 marca 1765 roku pozostawiła po sobie literacką spuściznę, która nie ma precedensu w polskim osiemnastowiecznym pisarstwie kobiecym: poematy, wiersze religijne, moralizatorskie, satyryczne, panegiryki, a nawet erotyki… Z jednej strony przytoczone wyżej słowa Krasickiego, z drugiej zdanie Seweryny Duchińskiej, świadczą o wartości zapomnianej poetki: „Myśl zdrowa i czerstwa, szczere uczucie i prawda, wylewające się z jej duszy w pełnym prostoty słowie, styl jak naówczas poprawny, czysty a dosadny, głęboka pobożność, zamiłowanie w swojskich obyczajach i obrazach, na koniec wszechstronna a niepospolita nauka: oto zalety Drużbackiej (…) Nie znając obcych języków, ani obcych wzorów nasza Elżbieta czerpała natchnienie wprost z niewieściej duszy, miłującej gorąco Boga a prawdę…”
Choć nie istnieje żaden namacalny dowód, świadczący o dokładnym miejscu pochówku Elżbiety Drużbackiej, najprawdopodobniejszą wersją jest ta mówiąca o złożeniu zwłok poetki na cmentarzu przyklasztornym. Ów mieścił się w przybliżeniu pomiędzy dzisiejszym kościołem pobernardyńskim, murami miejskimi i ciągnął w kierunku obecnej ulicy Szerokiej i Bernardyńskiej. W nieco ponad sto lat po śmierci Drużbackiej, na mocy edyktu zaborczego władcy, cesarza Józefa II, wszelkie cmentarze przykościelne miały być zniesione. Podobny los spotkał również cmentarz bernardyński, a wkrótce koleje dziejów w znaczący sposób przekształciły dawne zabudowania klasztorne, zamazując ich pierwotny układ.
Odwiedzając dzisiaj kościół bernardynów, w refektarzu, nieco na uboczu, obejrzeć można portrety fundatorów kościoła, Barbary i Pawła Karola Sanguszków, o których sporządzenie miała zadbać wdzięczna poetka Elżbieta Drużbacka.
Za: tarnow.naszemiasto.pl/tarnow.ikc.pl.
Ryszard Zaprzałka
zdjęcia – Artur Gawle