
czyli „ciche dni” Wojtka Klicha z Tarnowem
Miały być, jak co roku o tej porze, od 27 lat w klimatycznych piwnicach TCK ale w tym roku się nie odbyły, a raczej dano w Kinie Marzenie muzyczny ersatz tej legendarnej imprezy w postaci koncertu aliści bez… Wojtka Klicha. Pomysłodawcy i organizatora, konferansjera i głównego wykonawcy dotychczasowych zaduszkowych koncertów, na którego zaproszenie przyjeżdżali do Tarnowa najwybitniejsi muzycy bluesowi, i bez którego trudno doprawdy wyobrazić sobie tę imprezę. Ale cóż, życie już dawno przerosło kabaret. W tym roku Zaduszki odbędą się m.in. w Szynwałdzie i Dąbrowie Tarnowskiej. Bosonogi Wojtek Klich to prawdziwy człowiek renesansu, człowiek instytucja, charyzmatyczny muzyk i poeta, jeden z najciekawszych tarnowskich twórców. Kolorowy ptak miejscowej bohemy i jedna z najciekawszych osobowości muzycznych na polskiej scenie, współautor wielu cyklicznych imprez jakie odbywają się w Tarnowie od 1994 r., głównie w koprodukcji z TCK, z którym związany był, przynajmniej do teraz, „od zawsze”… To kolejny wybitny artysta i ambasador Tarnowa, wykluczony z miejscowego salonu polityczno-towarzyskiego, by wymienić tylko dwa z długiej listy, „najgorętsze” tej jesieni nazwiska: Piotra Barszczowskiego (właśnie dostał złoty medal i nagrodę publiczności na ostatnim XIII Biennale Sztuki we Florencji) i Wojtka Klicha. Poniżej publikujemy fragmenty wywiadu z Wojtkiem Klichem przeprowadzonego przez Natalię Trybę dla tarnowskiej mutacji Ilustrowanego Kuriera Codziennego.

Skoro nie w Tarnowie, gdzie będziemy mogli usłyszeć Wojtka Klicha w zaduszkowych koncertach? Nie wątpię w mieszkańców, ale ciężko mi sobie wyobrazić, że cała publiczność jedzie do Nowego Sącza. Usłyszymy Cię gdzieś bliżej?
Oczywiście. Na przykład w Szynwałdzie. Tam będzie wyjątkowy koncert, bo jest tam urocza biblioteka, a w niej maleńka salka predysponowana do zrobienia koncertu. Dzieciaki, bo tak mówię na uczestników Warsztatów Terapii Zajęciowej w Woli Rzędzińskiej, namalowali swoje wizje artystów. Zresztą to ciekawa sprawa, bo właśnie dzisiaj grałem dla nich koncert zaduszkowy. Wracając do prac: jest Jimi Hendrix z takimi rozproszonymi piórami, jeden z chłopaków namalował Zbigniewa Wodeckiego, ale samymi kreskami. Wyobraź sobie, same kreseczki i podpis Zbigniew Wodecki. To są wyjątkowe wizje. Piękną gitarę z płonącym lasem w tle namalowała jedna z dziewczyn. To są ludzie z taką wyobraźnią, że aż ściskam mnie, jak oglądam te dzieła. A one będą umieszczone w moim koncercie, będą stanowiły scenografię, zostaną specjalnie podświetlone. Stworzą wyjątkowy klimat.
Szynwałd jest najbliżej Tarnowa i to jest naprawdę urocze miejsce, ale będą też koncerty w innych miejscach. Jednym z tych miejsc jest Synagoga w Dąbrowie Tarnowskiej. To jest moje westchnienie, bo gdy kiedyś tamtędy przejeżdżałem, to pomyślałem… co za wspaniałe miejsce. Synagoga. Tam nie można było nawet wejść, a zawsze chciałem to zrobić. Zresztą mam to od dzieciństwa.
To miejsce magiczne, które ma swoje zaplecze historyczne, a ja będę mógł tam nie tylko wejść, będę mógł zagrać koncert. Z pewnością pomoże mi magiczny pogłos, który brzmi, jakby sięgał historii, jakby był i docierał dalej. Jak się gra na tej gitarze, to ta muzyka jeszcze dalej, niż może dotrzeć.

Zagramy też w Piwnicy pod Baranami, to takie miejsce, w którym nigdy nie grałem, a w którym zbudował się kawał polskiej kultury. Stamtąd tyle ludzi odbiło się na świat, budowało naszą kulturę, że na samą myśl, że będę tam grał, ściska mnie z radości.
Zagram też w pięknych miejscach w Lanckoronie, zagram w Zakopanem, Nowym Sączu, Krośnie. Krótko mówiąc, gramy, gramy w moim cudownym składzie, czyli z Rudą — Madzią Stalmach, Jakubem Wachem, Danielem Grupą i Arkiem Boryczko w podstawowym składzie.
Oczywiście zapraszamy też ludzi, którzy z nami dodatkowo występują, ale gościnnie, grają kilka piosenek. Tylko się cieszyć i monitorować to, co dzieje się z koronawirusem, żeby nam nie pokrzyżował planów, ale najważniejsze jest to żeby ludzie byli zdrowi. Jak się zdarzy tak, że nie będzie można grać, to trudno, ale ja zawsze powtarzam, że zdrowie jest najważniejsze.

A co z Tarnowem? Nam jako mieszkańcom jest po prostu przykro, że czytamy o Bluesie bez Wojtka, jak widzimy plakat informujący o „Zaduszkach” i nie ma na nim nazwiska Klich. Co się stało?
Mówię o tym naturalnie, otwarcie i normalnie. My z Tarnowskim Centrum Kultury byliśmy takim starym, ale dobrym małżeństwem. Wykonywaliśmy wiele różnych przedsięwzięć. Całe zaplecze ludzkie tej instytucji to są fantastyczni ludzie, a ja się z nimi przyjaźnię, lubię ich, szanuję i do tej pory nie zmieniłem swojego podejścia. Po prostu jest taki moment w życiu, że następuje jakiś rozbrat i on na razie trwa, ale ja — i pewnie też Tomek Kapturkiewicz — nie przekreśliliśmy jakiegoś wspólnego przedsięwzięcia w przyszłości. Może kiedyś będziemy coś jeszcze razem robić. Ja sobie też myślę, że za jakiś czas się spotkamy i porozmawiamy na spokojnie. To nie jest rozbrat na całe życie, ale tak jak mówię w starym małżeństwie zdarzają się ciche dni, miesiące. Myślę, że należy to tak traktować.
Ja nie znikam, gram w Szynwałdzie, Dąbrowie Tarnowskiej, gram, bo „Zaduszki Dżemowe” są moim dzieckiem, ja to wymyśliłem i będę grał. Myślę, że tego „Starego Klicha” jak ktoś będzie chciał, to jeszcze wykuka, wypatrzy. Ja wiem, że miejsce nie jest bez znaczenia, że liczy się klimat i piwnice TCK go miały, ale jednak ożywiane to miejsce jest zawsze duchem ludzkim i to jest dla mnie najważniejsze.

Czyli odbiorcy nie muszą się obawiać braku klimatu, stworzysz go na nowo, ze sprawdzonym składem?
Zawsze będzie inaczej i o tym jestem przekonany. 25, a właściwie 27 lat robienia koncertu w jednym miejscu umiejscawia imprezę, no i trudno się ludziom z tym rozstać. Zresztą ja nie twierdzę, że tej imprezy już nigdy tam nie będzie i myślę, że nikt nie uważa, że tniemy coś. Ale są takie momenty, wymiany myśli, że następuje jakaś reakcja na coś i to są konsekwencje. Nie ma co płakać, trzeba się cieszyć, że są imprezy, że gramy. Najważniejsze jest, by ludziom, którzy chcą tego słuchać mogli coś zaproponować, żebyśmy znów razem pośpiewali. Taka jest idea, niech to się po prostu dzieje.
Natalia Tryba

Wojtek Klich to śpiewający gitarzysta, kiedyś muzyk Ziyo, potem tworzący swój własny portret muzyczny pt. Bardzo Orkiestra. Autor hitu „Czy ten Pan i Pani” Ani Wyszkoni. Artysta ma na koncie wiele płyt, nagrań, koncertów m.in. z Ziyo, Markiem Piekarczykiem, Małgorzatą Ostrowską, Sebastianem Riedlem i Natalią Przybysz.
Wojtek współpracował z wieloma muzykami, do najbardziej znanych należą: Tadeusz Nalepa, Wojtek Waglewski, Sławek Wierzcholski, Jerzy Styczyński, Adam Otręba, Jan Borysewicz, Janusz Panasewicz, Martyna Jakubowicz, Grzegorz Markowski, Dariusz Kozakiewicz, Robert Gawliński, Kasia Kowalska, Ryszard Sygitowicz, Tadziu Pocieszyński, Jan “Kyks” Skrzek, TITUS, Marek Piekarczyk. Autor tekstów i muzyki również dla Małgorzaty Ostrowskiej.Jest organizatorem wielu cyklicznych imprez jak: Zaduszki Dżemowe, Wydmuszki Rockowe, Wianuszki i oczywiście Rockowe Opłateczki w aranżach bluesowo rockowych.
Koncertował w USA i Kanadzie m.in. z: Russell Marsland, Carlos Johnson, Charlie Love. Laureat “Zaczarowany Świat Harmonijki” Poznań 1988. Uczestnik kultowego koncertu “List do R.” Spodek Katowice 1995. Założyciel swojej Bardzo Orkiestry, z którą nagrał płytę “Przed Drugą” 1999 (singiel radiowy “Wiosenna Poezja”). „Orkiestra” to nie tylko następny zespół bluesowy w polskim przemyśle muzycznym. Zespół ten stał się również środowiskiem nieoficjalnych spotkań amatorów i profesjonalnych muzyków z rodzinnego miasta Wojtka – Tarnowa.

Wielkim sukcesem okazała się wyjątkowa w dorobku artysty płyta „Karolowe pieśni”. Na krążku można znaleźć 11 utworów inspirowanych poezją Papieża Polaka. Właściwie każdą pieśń śpiewa ktoś inny. Moja rola polegała na tym, żeby z poezji stworzyć jakąś pieśń z refrenem – mówi Wojciech Klich.
Laureat festiwalu „Zaczarowany Świat Harmonijki” (Poznań 1988). Uczestnik kultowego koncertu „List do R.” (Katowice 1995). Jego wersja „Manic Depression” znalazła się na płycie „Tribute to Jimi”.
Przygotował – Ryszard Zaprzałka
Zdjęcia – Artur Gawle