Niezależny autorski portal internetowy poświęcony kulturze i sztuce miasta i regionu, na bieżąco monitorujący to, co w kulturalnej trawie piszczy.​

Niezależny autorski portal internetowy poświęcony kulturze i sztuce miasta i regionu, na bieżąco monitorujący to, co w kulturalnej trawie piszczy.

Ośrodek Praktyk Artystycznych w Rudzie Kameralnej
Nowa siedziba Teatru Nie Teraz

PARTNER MEDIALNY

ZAPOWIEDZI | PATRONAT MEDIALNY

Teatr im. Ludwika Solskiego w Tarnowie
prezentuje
7 odcinkowy miniserial „OPOWIEŚCI TEATRALNE”


W tym unikalnym projekcie udział bierze red. naczelny n/portalu.

______________________________

MALOWANE SŁOWEM

Malowane przez: Tomasza Habiniaka

Wiersze autorstwa: Ryszarda Smagacza

REDAKTOR NACZELNY

* * *

 

już

wieczór

 

kończę

kolejny

wiersz

 

chociaż

wciąż

 

stoję

w

progu

 

Ryszard S.

______________________________

* * *

 

nie

recytuję

już

 

swoich

wierszy

 

pod

pomnikiem

Mickiewicza

 

teraz

słuchają

mnie

 

jeno

brzozy

i

ikony

 

z nich

czerpię

siłę

 

na

dalszy

bochen

czasu

 

Ryszard S.

______________________________

Panie

 

nie

dopuść

by

moje

słowa

przerastały

twoją

prawdę

 

Ryszard S.

______________________________

Wahadło

 

wiersz

to taniec

            z

chaosem

w

którym

panuje

porządek

—————————–

wiersze

pisuję

sam

      nie

wiem

jak

i

dopiero

gdy

powstaną

widzę

com

uczynił

———————————

poeta

zawsze

stoi

w

punkcie

wyjścia

co

wcale

          nie

wyklucza

między

planetarnych

rajz

 

Ryszard S.

______________________________

globalna

pandemia

 

ubrała

           nas

w kagańce

na twarzy

i

ostęplowała

nam

         dusze

a

chorzy z

urojenia

lekarze

zamiast

leczyć

wypisują

akty

      zgonu

 

Polska

jeszcze

się broni

 

niczym

Reduta

Ordona

 

przed

           tą

bolszewicką

zarazą

i

nie zginie

póki

          my

żyjemy

 

Ryszard S.

______________________________

* * *

 

jestem

starym 

człowiekiem

 

który woli

 

czytać

i

myśleć

 

pisać

i

milczeć

 

inaczej

 

niż

       nasze 

covidowe

dzieci

 

dla

których

nie ma

      przed

         i po

 

jest teraz



________________________



zaszczep

dziecku

 

bojaźń 

bożą

 

nie

preparat

 

Ryszard S.

______________________________

Poprzedni
Następny

______________________________

Perun:

Z premedytacją nie oglądam TV.

Telewizor u mnie siedzi w pudle już piąty rok. W ten wyjazdowy weekend miałem przykrą przyjemność zapoznać się z repertuarem różnych stacji korzystając z zastanego odbiornika TV. Po takiej przerwie dostrzega się znaczące różnice i niestety regres kultury.
To, co zobaczyłem i posłuchałem tak bardzo mnie przeraziło i tak bardzo mną wstrząsnęło, że obawiam się, że nie dam rady opisać tego odczucia. Przestraszyłem się zdając sobie sprawę z tego jaka masa rodaków jest karmiona szambem.
Do tej chwili mam wykrzywione usta z wielkim niesmakiem po obejrzeniu fragmentów programów informacyjnych, a także popularno-rozrywkowych. To jest kompletne dno szambowozu!!!
Dziennikarze – błaźni, aroganci, klakierzy i ignoranci, którzy kilkadziesiąt lat temu nie zdaliby matury.
Politycy „polemizujący” w TV – takie typy spotykaliśmy w XX wieku w zieleni miejskiej lub w PGR-ach.
Naukowcy – kilku karierowiczów żądnych kasy za udział w reklamach.
Ludzie kultury i sztuki – kompletny brak.
Gdzie się podziały programy, w których wykształceni, z nieprzeciętną inteligencją, kulturalni redaktorzy dawali wzór szlachetnej osobistej i społecznej postawy? Gdzie wywiało autorytety – ludzi nauki, kultury i sztuki?
W zamian mamy głupkowate seriale lub programy, w których zestaw nieokrzesanych prymitywnych i wulgarnych osób, siedząc na kanapie przed TV, żłopiąc piwo i pierdząc, mówi- „ocenia”, co jest fajne, a co niefajne, kształtuje opinię widzów. Ogląda ich podobno 70-90% społeczeństwa, które ma teraz potwierdzenie, że to jak żyją i jak się zachowują jest w porządku (jest OK i COOL!).
SKANDAL!!!  SKANDAL!!!   SKANDAL!!!
Misja kulturalna programów telewizyjnych rozmyła się gdzieś już dawno temu i nie wiadomo, czy powróci.
Jest zgoda społeczeństwa na to wszystko.
Najważniejsze w państwie osoby muszą znać ten stan rzeczy – aprobują to nie wyrażając jakiegokolwiek sprzeciwu.
Ludzie – zróbmy coś z tym, bo intelekt naszego narodu umiera na naszych oczach i na nasze życzenie!
Jesteśmy otumaniani repertuarem TV oraz coraz większą ilością dostępnego oficjalnie i legalnie alkoholu (dorosłe i mądre osoby korzystają z umiarem, ale ile takich jest? Albo ta młodzież popisująca się przed rówieśnikami?)
Jak kiedyś kolonizatorzy rozpijali rdzennych mieszkańców Ameryki, tak dziś poprzez alkohol i tragiczny poziom intelektualny programów morduje się bezkrwawo Polaków!
Alkohol sprzedawany na stacjach benzynowych!!!
To świadectwo NARODOWEGO KRETYNIZMU, UPODLENIA I PONIŻENIA, którego doczekaliśmy się w XXI wieku.
Do tego dochodzi skrajnie fatalna polityka wewnętrzna i zewnętrzna rządu, która doprowadziła do tego, że Polacy są skłóceni nawet ze swoimi najbliższymi, a żaden z sąsiadów już nas nie lubi.
Rzucą jeszcze więcej kiełbasy na grilla, puszek piwa i małpeczek w popularnych sklepach, pokażą w TV zawody pływackie w moczu i będzie można podzielić się Polską jak resztką kilkudniowej pleśniejącej pizzy!!!
Kulturalna Polsko gdzie jesteś?!
Mądry Polaku przed szkodą gdzie jesteś?!
P.S.
Pominąłem opis kilku programów.
To się w głowie nie mieści, to nie przechodzi przez usta, ani przez klawiaturę.
O mechanizmach manipulacji też nie wspominam. To zagrożenie jest/powinno być dla wszystkich oczywiste.
Niezmiennie polecam lekturę – Gustav le Bon, „Psychologia tłumu”

Piotr Barszczowski (fb)

BOŻENA KWIATKOWSKA przedstawia swoje obrazy i wiersze

O TYM I OWYM 229

Dekalog Polaka

„…Jam jest Polska, Ojczyzna twoja, ziemia Ojców, z ktorej wzrosłeś.

Wszystko, czymś jest,
po Bogu mnie zawdzięczasz.

 

1. Nie będziesz miał ukochania
 ziemskiego nade mnie.

2. Nie będziesz wzywał imienia Polski
 dla własnej chwały,
 kariery albo nagrody.

3. Pamiętaj, abyś Polsce oddał bez wahania
 majątek, szczęście osobiste i życie.

4. Czcij Polskę, Ojczyznę twoją,
 jak matkę rodzoną.

5. Z wrogami Polski walcz wytrwale
do ostatniego tchu, do ostatniej kropli
krwi w żyłach twoich.

6. Walcz z własnym wygodnictwem i tchórzostwem.
Pamiętaj, że tchórz nie może być Polakiem.

7. Bądź bez litości dla zdrajców
imienia polskiego.

8. Zawsze i wszędzie śmiało stwierdzaj,
że jesteś Polakiem.

9. Nie dopuść, by wątpiono w Polskę.

10. Nie pozwól, by ubliżano Polsce,
poniżając Jej wielkość i Jej zasługi,
Jej dorobek i Majestat.

 

Będziesz miłował Polskę
pierwszą po Bogu miłością.
Bedziesz Ją miłował więcej
niż siebie samego”.

Zofia Kossak-Szczucka

PITAVALE - 113

wg. Jerzego Reutera

Miłość w teatrze

To nie tylko sceniczne dramaty, pisane przez wielkich dramaturgów, to także zwykła proza życia, schowana gdzieś głęboko za tajemniczymi kulisami, w garderobach, pracowniach i emocjach, jakże ważnych dla każdego artysty. To raczej zrozumiałe, że życie na scenie musi przenosić się gdzieś głębiej i odciskać swoje piętno na dniu codziennym uczestników tego niecodziennego dell`arte. Pan elektryk z tarnowskiego teatru był młodym i bardzo przystojnym mężczyzną, a mało tego, był nad wyraz ambitny i rządny wejścia na scenę w jakiejś wyrazistej pozie, by zaimponować wszystkim. Jednak pozostałoby to w sferze nocnych marzeń, gdyby do naszego teatru nie została zatrudniona młoda, tuż po studiach, piękna aktorka. A byla tak powabna, że skupiała na sobie gorący wzrok wszystkich mężczyzn i zadrosne spojrzenia kobiet. Elektryk – tak go nazwiemy, by nie urągać jego pamięci – zakochał się od pierwszego wejrzenia, co było zawsze widoczne na oświetlanej przez niego scenie i rozpoczął powolne eksponowanie przed wybranką swoich wdzięków.

Pitaval 113

Olusia czy Aleksandra?

 

 

czyli

Z Aleksandrą Pisz, aktorką Teatru Nie Teraz, rozmawia Ryszard Zaprzałka.

 

Dekadę temu trafiłaś na teatralne zajecie warsztatowe, które w tarnowskim Gimnazjum nr 4 prowadził nasz szef, Tomasz A. Żak (zresztą z pomocą dwóch aktorek TNT, Ewy Tomasik i Agnieszki Rodzik). Czas pokazał, że z tamtej grupy adeptów teatru tylko Ty stałaś się częścią naszej teatralnej trupy. Jak wspominasz tamten czas? Czego się wtedy nauczyłaś?

 

To był bardzo dobry, wartościowy czas. Taki okres poszukiwań – odkrywania tego, co naprawdę mnie interesuje i tego, jaka forma sztuki daje mi najwięcej radości i satysfakcji. I zdecydowanie – działania grupy adeptów TNT dostarczały mi tej satysfakcji sporo. Już po kilku pierwszych zajęciach teatralnych czułam, że to, co się tam dzieje, ma znaczenie. Pamiętam, że było we mnie bardzo mocne przekonanie, że to nie są zwykłe „warsztaciki” ani „wypełniacz” wolnego czasu. Postrzegałam te zajęcia jako aktywność, która dodawała energii – bo było dużo ruchu, pracy nad ciałem – ale jednocześnie rozwijała i kształtowała mnie jako osobę, bo było tam też miejsce na pracę z tekstem, emocjami i tym, co wewnątrz. Nie brakowało też solidnej dawki wiedzy. Jako bardzo młodzi ludzie najbardziej podziwialiśmy pana Tomasza właśnie za jego wiedzę – intelekt i oczytanie. Oczywiście nie tylko, ale najbardziej za to.

 

Jak trafiłaś na te zajęcia? Pamiętasz koleżanki, kolegów; konkretne projekt, może spektakle? Czy ktoś z Waszej grupy podjął studia aktorskie?

 

Wszystko zaczęło się w roku 2014 od udziału w spektaklu Teatru Nie Teraz pt. „Kreon 2010”. Reżyserowi (panu Żakowi) była potrzebna młoda osoba, dziewczyna. Pan Tomasz zauważył mnie podczas otwarcia Parku Artystów im. Jerzego Brauna. Młodzież z Gimnazjum nr 4 przygotowała wtedy oprawę artystyczną, a ja śpiewałam. Dostałam propozycję wraz ze starszą o rok koleżanką – miałyśmy w tym przedstawieniu spełniać rolę chóru. Po kilku spotkaniach koleżanka zrezygnowała.


Jako nowa osoba w zespole tego konkretnego spektaklu, naturalnym było dla mnie dołączenie również do szkolnego koła teatralnego, które z czasem przekształciło się w stały, młodzieżowy zespół. Tworzyli go: Aleksandra Dziąćko, Wiktoria Wątroba, Julia Jachym, Dominika Kawa, Bartłomiej Cup i Kamil Giebał. Początkowo działały z nami również Weronika Ferdynus i Agnieszka Czarnik (plus kilka innych osób, ale bardzo krótko). Była to grupa niezwykle różnorodna pod względem charakterów – prawdziwy wachlarz osobowości. Z niektórymi wciąż mam kontakt, najczęściej z Bartkiem.

 

Zrealizowaliśmy razem kilka ciekawych projektów. Jednym z pierwszych było wielkie plenerowe widowisko „List do ciebie” w Alei Dębów Katyńskich (pan Tomasz połączył wtedy wykonawczo nas-uczniów z kilkoma nauczycielami i pracownikami technicznymi szkoły). Był też spektakl dedykowany powstańcom warszawskim – „Na ciebie już czas”, oparty na poezji Tadeusza Gajcego, a przed wakacjami radosne widowisko „Na wyspach Bergamotach” według tekstów Jana Brzechwy. Pamiętam konkursy recytatorskie (z sukcesami!) i „Naukę chodzenia” z wierszami Andrzeja Bursy. No a swoistym finałem naszej pracy był spektakl „Nie odchodź mnie. Tryptyk Kresowy” – opowieść o szczęśliwym domu, z którego trzeba było uciekać, a do którego później wracały myślami miliony Polaków zesłanych na Syberię. Przedstawienie było oparte na poezji Stanisławy Wiatr-Partyki. Uwielbialiśmy to nasze wspólne „granie”…


A jednak, z tego, co mi wiadomo, nikt z nas nie zdecydował się na studia aktorskie. Również ja, bo z góry założyłam, że tam nie pasuję, że będę odstawać, że okażę się „gorsza”. Oczywiście, było to zupełnie bezpodstawne przekonanie i wynikało jedynie z mojego zniekształconego postrzegania samej siebie, teraz nie widzę siebie w ten sposób.

 

Wróćmy jednak do „Kreona 2010” i jednak do teatru, do którego trafiłaś nie przez jakąś akademię. Jakby nie było zaczęłaś od adaptacji teatralnej klasyki – „Antygony” Sofoklesa. Jak wchodziłaś w ten spektakl? Jakich miałaś partnerów na scenie? Czego się wtedy nauczyłaś o aktorstwie jako takim?

 

W „Kreonie 2010” właściwie nie kreowałam stricte roli. Byłam „chórem” razem z Ewą Tomasik, która też wprowadziła mnie w spektakl od strony muzycznej. Oprócz niej, moimi partnerami scenicznymi byli też Magdalena Zbylut w roli Ismeny i Przemysław Sejmicki w roli Kreona.


Myślę, że jak na pierwsze kroki w aktorstwie, tego typu kreacja była trafionym wyborem. Oswajałam się wtedy ze sceną, z ruchem, z własnym głosem. Uczyłam się tego jak oddychać i co zrobić, żeby ciało słuchało, a nie przeszkadzało w zadaniach aktorskich (choćby tych podstawowych). Tym, co bardzo pomagało mi na tamtym etapie, było wywoływanie konkretnych emocji przez działania na „fizyczności”. Czasem warto mocno się zmęczyć, żeby wiedzieć, jak autentycznie zagrać zmęczenie (łatwiej wtedy płaczliwie śpiewać).

 

W sumie nader szybko stałaś się pełnoprawnym członkiem TNT. Jako licealistka występowałaś już w dwóch ważnych spektaklach, które mocno podróżowały po kraju.


Tak, w krótkim czasie weszłam wtedy w dwa tzw. zastępstwa” w „Balladzie o Wołyniu” i w „Wyklętych”. Było to jednak wcielenie się w postaci już wcześniej wykreowane, a nie budowanie roli od podstaw.

 

A jak odbierałaś tematykę tych przedstawień, odwołujących się do przemilczanej historii Polski, skądinąd do dzisiaj raczej niezbyt obecną w edukacji? Jak sobie radziłaś z traumą kreowanych przez Ciebie postaci?


Tematy Wołynia i Żołnierzy Wyklętych były mi już wcześniej znane, bo wspominane w szkole, ale muszę przyznać, że dosyć powierzchownie. Mój udział w tych konkretnych spektaklach był więc dla mnie bardzo rozwijający, poszerzający wiedzę.


I te historie, które poznałam podczas przygotowań do przedstawień, były trudne. Były okropne. Szczególnie teksty i wspomnienia dotyczące rzezi wołyńskiej. Trudno o tym czytać, trudno analizować to wszystko w głowie, ale pamiętam, że kiedy uświadamiałam sobie, że to się działo naprawdę i te wydarzenia były realne – realna tragedia, prawdziwa ludzka krzywda – to dodawało mi to siły i przekonania, że te nasze teatralne działania są naprawdę wartościowe. I potrzebne.

 

W kwestii traumy kreowanych postaci – oczywiście, jak wspomniałam wcześniej, mówimy o przerażających wydarzeniach. Jednak nigdy nie miałam problemu z oddzieleniem tego, co na scenie i tego, co poza nią (a przynajmniej nie przypominam sobie takiej sytuacji). Nie jestem pewna czy to dobrze, czy źle. Ponoć podobno prawdziwych artystów cechuje nadwrażliwość i pewna niestabilność emocjonalna… I pierwiastek szaleństwa jest wskazany, żeby móc naprawdę „wczuć się” w rolę… Skłaniam się bardziej ku temu, że to dobrze – spokojna lepiej się wysypiam.

 

A którą rolę uważasz za tę już naprawdę własną?


Może „Koniec Świata. Dramat, który nie ma końca”. Pod względem przygotowań była to z pewnością pierwsza rola w pełni zbudowana od podstaw. „Koniec Świata…” był spektaklem traktującym o konflikcie kulturowo-religijnym w Europie. I tutaj interesujące jest to, że bardzo dobrze wspominam w tym spektaklu wszystko, oprócz… właśnie mojej roli – Abir.

 

Postać dzikiej dziewczyny, która uciekła z miejsca będącego czymś w rodzaju obozu koncentracyjnego dla katolików, ale co ważne – nie była jedną z nich. Była tą, która wierzących prześladowała i do tego zadania szkolono ja (czy też – tresowano) od narodzin. I taka właśnie bohaterka trafia do grupy ludzi prześladowanych za wiarę, którzy żyją w zamkniętym mieście, gdzie panuje śmiertelna zaraza roznoszona przez szczury. Kolejne wydarzenia prowadziły Abir do wewnętrznej przemiany moralnej i duchowej, czego ostatecznym zwieńczeniem było przyjęcie przez nią chrztu i nowego imienia – Maria.


I to brzmi bardzo dobrze, ale w mojej opinii – nie udało mi się stworzyć takiej Abir, jaką powinna być. Miałam duży problem z odnalezieniem w sobie rysu buntowniczego i dzikości pojmowanej w sposób fizyczny. Bo ta młoda dziewczyna powinna być maszyną do zabijania, ale taką drapieżną – jak dzikie zwierzę, które w najmniej spodziewanym momencie może zaatakować. Kompletnie nie było tego we mnie. Nie miałam właściwie z czego czerpać, bo prywatnie emocja złości nie była we mnie dzika i wybuchowa – raczej w tamtym okresie życia uderzałam chłodem albo jadem. W każdym razie – brakowało mi doświadczeń buntu z pierwiastkiem szaleństwa – ot, choćby wybicia szyby kamykiem. Tak więc – ta trudność pojawiła się już na wczesnym etapie prób i sądzę, że nie udało mi się jej pokonać. To, co miało być drapieżne, wychodziło sztucznie i robotycznie. Ten sam problem miałam zresztą kilka lat później przygotowując rolę w spektaklu „Rzeczpospolita” według eseju Marii Konopnickiej „Polskie ziemie: krajobraz”.

 

A Twoja ostatni – jak na razie – rola, czyli postać Laury, aktorki, ale też córki Marii Konopnickiej? W przedstawieniu „Pisz do mnie więcej” kreujesz postać autentyczną. Ile w niej jest Ciebie?

 

Ach! Rola przecudowna! Laura Pytlińska, młodopolska diva – jedna z moich ulubionych postaci scenicznych, a przecież nie tylko scenicznych, bo to właśnie postać autentyczna – córka Marii Konopnickiej. Praca nad tą rolą była naprawdę wdzięczna – bo o ile wiemy sporo o Laurze, to jednocześnie jest też pole do pewnych dopowiedzeń i „domalowywania” jej cech. Sam fakt, że mamy do czynienia z okresem Młodej Polski i środowiskiem Przybyszewskiego, już był dla mnie interesujący – wpisał się w moje zainteresowania badawcze. A kiedy poczytałam więcej o Pytlińskiej, zagłębiłam się w historię jej życia i relacji… już wiedziałam, że się zaprzyjaźnimy.


Z takim nastawieniem też bardzo przyjemnie było mi budować rolę. Do tego dochodzi również dar jakim są moi wspaniali partnerzy sceniczni – Piotr Piecha w roli Antka i Anna Warchał w roli Marii. Nie dość, że doświadczeni, zawodowi aktorzy (Piotr skomponował muzykę i pięknie akompaniuje nam na harmonii), to jeszcze prywatnie bardzo dobrzy i ciepli ludzie, z którymi aż chce się współpracować i spędzać czas.


A Laura… Mam też delikatne poczucie, że jest to postać „skrojona” pode mnie. Nie wiem dlaczego tak czuję – nie chodzi raczej o to, że bohema jakoś wyjątkowo do mnie przemawia. Chociaż… delikatność i kobiecość z pewnością jest mi bliższa niż buntowniczość.

 

Od lat krążą legendy o pracy w TNT, o metodzie tej pracy, którą stosuje Tomasza A. Żak. A jak Ty byś to opisała? Jesteś w tym od ponad dziesięciu lat – można rzec, że od dziecka do jak najbardziej kobiety…


Wspominałam już o ruchu i pracy nad ciałem, a jednocześnie o pracy z tekstem, emocjami i tym, co wewnątrz.


W kwestii ciała – wyjątkowo mocno doceniam element treningu fizycznego podczas przygotowania roli i prób oraz ćwiczenia wokalne, które też wielokrotnie były związane z ruchem i wysiłkiem. Te działania pozwalały na wydobycie pełni ekspresji, właściwie nie jedynie fizycznej, a psychofizycznej. Wiem, że podejścia do tego typu pracy z aktorem są różne, ale według mnie – ciało jest nie tylko narzędziem, ale też nośnikiem emocji, a skoro tak, to samo analizowanie i omawianie tego, co dzieje się z bohaterem na nic się zda, jeśli nie zostanie to osadzone właśnie w ciele. Owoce takiej pracy są dla mnie bardziej prawdziwe, a to ważne, bo – przynajmniej w większości przedstawień Teatru Nie Teraz – o prawdę tutaj chodzi (a nawet prawdę przez duże „P”).

 

Nie jest jednak tak, że analizowanie i praca z tekstem jest wypierana przez fizyczność. Każda scena i każda postać są osadzone w konkretnych realiach – historycznych, społecznych i osobistych. Metoda pracy pana Tomasza to też szczegółowe omawianie tych okoliczności, które pozwala na skonstruowanie postaci w danym momencie, w danej scenie, ale też postaci jako takiej – w pełni. A więc jest i praca z tekstem, i praca z emocjami.


I również praca z tym, co wewnątrz. To, co zawsze doceniałam w pracy w Teatrze Nie Teraz to dążenie do dobra – po pierwsze: poprzez wybieranie prawdy, poszanowanie przeszłości i tych wartości, które są dla mnie jednoznacznie pozytywne i osadzone w tradycji katolickiej (Teatr dla Tradycji); po drugie: poprzez czystość intencji i uczciwość wobec widza – jakkolwiek naiwnie to nie brzmi, chodzi po prostu o to, żeby zrobić nie tylko dobrą robotę, ale też pozostawić coś dobrego w ludziach, którzy zdecydowali się dać nam tę szansę.

 

Zapytałem Cię o te teatralne retrospekcje, miedzy innymi dlatego, że niedawno umieściłaś w mediach społecznych tekst, w którym jakby definiujesz swą dorosłość i zwracasz uwagę otoczenia, że już nie jesteś dzieckiem, ani nastolatką. Wyraziłaś to dowcipnie, że już „nie jesteś >Olusią< dla obcych ludzi”.


Mój tekst to nic innego, jak zbiór myśli, które nawarstwiały się we mnie przez długi czas. Zamieszczenie mojego „manifestu” teraz jest znaczące o tyle, że nie chcę już dłużej czekać na to, aż będzie odpowiedni moment na zabranie przeze mnie głosu w sprawach, które mnie dotyczą. W sprawach, które mnie frustrują, z którymi się nie zgadzam. Chodzi o to, żeby przenieść punkt ciężkości z dbania o wszystkich wokół, na dbanie najbardziej o siebie i o moich bliskich. Szukam siebie w sobie. W tym, jak interpretuję rzeczywistość, jak czuję muzykę, jak rozumiem słowa w budujących dyskusjach. W tym, kogo WYBIERAM do swojego świata. I szukam w sobie siły, która pozwoli mi ten świat kształtować tak, by był bezpieczny i piękny.

 

To piękne i mądre, co mówisz. A ile w tym jest naszych wspólnych doświadczeń teatralnych, ile premier i miejsc niezwykłych, do których dotarliśmy naszym busem, naszą „Senioritą”?


Miejsc niezwykłych tyle, że aż trudno je wszystkie zliczyć (a niektóre niestety już zacierają się w pamięci). Wśród tych, które zajęły szczególne miejsce w moim sercu, muszę wymienić Bieszczady i Cisną (z barem Siekierezada); Żarnowiec i Muzeum Marii Konopnickiej; Radom i Muzeum Wsi Radomskiej; Warszawę, w tym Tomice i Dwór Brzozówka… To, co w tych miejscach było najcenniejsze, to nie tylko krajobrazy czy architektura, ale przede wszystkim wyjątkowi, serdeczni ludzie.

 

Nie sposób nie wspomnieć też o samych podróżach naszą „Senioritą” – „Panią Mercedes”. Każda trasa była przygodą, nawet gdy zdarzało się nam błądzić w poszukiwaniu właściwej drogi. Ileż tam było budujących rozmów! A szczególną radością były niespodziewane wycieczki krajoznawcze organizowane przez pana Tomasza. Dzięki nim dotarłam do miejsc, do których bez teatru trudno byłoby mi się wybrać – m.in. Klasztor Cystersów w Lubiążu, Bazylika Maryi Panny w Licheniu, Muzeum Piastów Śląskich w Brzegu czy Święta Góra Grabarka… Zobaczyłam naprawdę kawał Polski. Ogromnie doceniam te doświadczenia.


No i oczywiście – góry! Za sprawą pana Tomasza stały się dla mnie wyjątkowym miejscem. A wejścia w środku nocy na Halicz, żeby zobaczyć wschód słońca, nie zapomnę do końca życia – to jedno z moich najpiękniejszych wspomnień.

 

No to pytanie ostatnie: co dalej?


Przede mną już ostatni semestr studiów magisterskich – Media Content & Creative Writing na Uniwersytecie Pedagogicznym w Krakowie. Żeby się z tego wytłumaczyć, wystarczy powiedzieć, że kocham tworzyć – a więc: malować, śpiewać, grać w teatrze i… pisać.


To, co wiem na pewno – to, że chcę, żeby teatr dalej był częścią mojego życia. Na ten moment nie wiem jednak jak działalność teatralna będzie się układać z moją przyszłą pracą. Mam w planie założyć rodzinę, więc w najbliższych latach stabilizacja będzie dla mnie priorytetowa. Oczywiście, mam nadzieję, że będę miała w dalszym ciągu przestrzeń do rozwoju, a więc też dla Teatru Nie Teraz – zarówno dla aktywności teatralnych, jak i dla zespołu bliskich mi ludzi – na to liczę.

 

Dziękuję za rozmowę, panie Ryszardzie.

To ja dziękuję, Pani Aleksandro.

 

Przygotował: R. Zaprzałka i T.A. Żak.

Zobacz również:

TARNÓW I OKOLICE: PRÓBY

czyliSCHAEFFER PONOWNIE NA TARNOWSKIEJ SCENIE   Kiedy Mikołaj Grabowski sięga po Schaeffera możemy mieć pewność, że znów robi to z wyczuciem oraz doskonałym rozumieniem materii teatralnej – relacjonuje nasza krakowska recenzentka Katarzyna Cetera. Może dlatego

Czytaj więcej....
Poprzedni
Następny

 

  jak
  Babcia
  przy
  furtce
  stoi

 

  cierpiąc
  na
  zawroty
  historii

 

  Ryszard S.

MALOWANIE SŁOWEM

Ryszard Smagacz

Tryptyk Katyński część I

 

Część I

 

            1940 – 2010 Katyń

to

dla Polaków

ziemia

święta i przeklęta

wojenna

dwie daty

dwie listy

ale

od

teraz

pamięć jedna

 

wtedy

bezimienny guzik

z orzełkiem

teraz

obrączka

z imieniem

prezydenta

 

wtedy

strzały w tył głowy

i milczący las

wokół

teraz

salwy honorowe

Zygmunt i Wawel

i pokój

także my

jakby

nie ci

sami

oby

 

CZYTAJ DALEJ

 

Teatr Nie Teraz

Galeria Mistrzów:

Najnowsze spektakle:

MINIATURA TEATRALNA
PREMIERA
12 października 2024, Dwór Brzozówka w Tomicach k/ Warszawy

PREMIERA
5 października 2024, Muzeum Marii Konopnickiej w Żarnowcu
11 października 2024, Zakliczyńskie Centrum Kultury

PREMIERA
8 marca 2024, Muzeum Wsi Radomskiej
15 marca 2024, Zakliczyńskie Centrum Kultury

PREMIERA

8 lipca 2023, Muzeum Marii Konopnickiej w Żarnowcu

PREMIERA
18 marca 2023, Zakliczyńskie Centrum Kultury

PREMIERA

28 września 2022, Łomża

10 wrzesień 2022 – Suchowola koło Białegostoku
16 wrzesień 2022 – Strachocina koło Sanoka

8 wrzesień 2022 – Muzeum Marii Konopnickiej w Żarnowcu
14 wrzesień 2022 – Gliwice

Pierwsza premiera online – grudzień 2020

dworek M. Konopnickiej w Żarnowcu

Lipiec 2020

Ośrodek Praktyk Artystycznych – Dom Ludowy Maszkienice

Listopad 2019

Ośrodek Praktyk Artystycznych – Dom Ludowy Maszkienice

Spektakl teatralny w wykonaniu adeptów TNT

Arkadia – Sybir – Powrót do nieswojego domu

kwiecień 2019

listopad 2018 – Opole

październik 2017 – Tuchów – Kraków – Warszawa
październik 2016 – Tarnów Ratusz
marzec 2016 – Tuchów klasztor
luty 2016 – Warszawa – Galeria Porczyńskich
sierpień 2015 – Ołpiny
listopad 2014/2015 – Tuchów, Ołpiny /Wymarsz/
październik 2014 – Warszawa Żoliborz – Dom Pielgrzyma „Amicus”
lipiec 2013 – Synagoga – Dąbrowa Tarnowska
kwiecień 2012 – Warszawa – Więzienie na Rakowieckiej

maj 2011 – Warszawa – Muzeum Niepodleglości

grudzień 2010 – Hotel Tarnovia
maj – czerwiec 2003 Peregrynacja z kopią Veraikonu: Nowy Sącz, Stary Sącz, Just, Rożnów, Tropie, Jamna, Lipnica Murowana,  Nowy Wiśnicz, Szczepanów, Zabawa, Zawada, Tarnów 

_______________________

SPOTKANIA

_______________________

więcej na www.nieteraz.pl 
www.tarnowskikurierkulturalny.pl

YouTube